wtorek, 3 stycznia 2012

Kabulskie jadro ciemnosci

Z niego wlasnie pisze. Moze mniej metaforycznie, pisze z Kabulu w ktorym wlasnie - po raz trzeci dzis - nie ma pradu. Brak pradu oznacza brak ogrzewania, wody do mycia. Czuje jak nadchodzi fala zimna. Zaczyna od nieoslonietych dloni, pozostajacych z dala od serca stop. Pamietacie Buke z muminkow? Ten kto stworzyl ta postac znal takie zimno, jakie ja tu poznaje. To nie jest zimno ktore zabija, zimno na sniegu, zimno na zwenatrz - to takie zimno, ktore zaskakuje w pozornie bezpiecznym miejscu. Zimno partyzanckie. Ot - gasnie swiatlo, pradu brak, moje biuro zamienia sie w lodowke.

I nagle, wraca swiatlo! Zycie staje sie latwiejsze, dziala klimatyzacja ustawiona na grzanie i mozna myslec o czyms innym niz o przezyciu i herbacie z termosu. Mozna myslec o tym, co sie dzialo, a od pobytu na teminalu 2 dzialo sie sporo.

Wlasciwie jeszcze na Terminalu 2 w Dubaju, poznalam pracujaca w Kabulu - dla Nato - Islandke w wieku okolo lat 50. Miala szorstkie dlonie. Fisherman's doughter. Co ciekawe uzyla przenosni zwiazanej z morzem. - Tak, pracuje w Afganistanie, na rozmowie kwalifikacyjnej mowilam o roznorodosci kulturowej i to co trzeba bylo powiedziec, ale nie lubie mojej pracy. Robie to dla pieniedzy. Tak samo jak lowienie ryb na kutrze, po prostu idziesz i po prostu to robisz.

Ladowanie nad Kabulem bylo jednym z najbardziej dojmujacych przezyc estetycznych mojego zycia. Brzmi patetycznie? Patos wymyslono dla takich chwil. Wyobraz sobie oswietlone wschodzacym sloncem gory, ktore wygladaja ja usypane z kurzu. Z kurzu ktory zasech. Zastygl. Gorzysta pustynia koloru Khaki. Jedno kolo nad Kabulem, drugie kolo nad Kabulem. Nie ma drzew, sa za to wyschniete gorskie doliny. Potoki ktore nie plyna. Ziemia jest tak piekna mimo, ze nie ma w niej oczywistego zycia jak sosny czy trawa. Mrozne powietrze na lotnisku. Kabul znajduje sie na 1800 m nad poziomem morza. Zapach gor, beznyny i kurzu. Obskurne lotnikso. A potem zaczela sie przygoda.

Pierwsze wrazenie - jak mnie wystawili to ich grrr###$###^*####%!!! Czekalam z 5 minut na parkingu C az Mustafa z Aiesec Kabul przyjdzie. I przyszedl ale nie sam. Tak wyladowalam w pradziwym afganskim domu - u Eijaza - najbardziej goscinnych i niezwyklych ludzi, ktorzy powiedzieli mi, czuj sie jakby to byl twoj dom i twoj kraj. Jadlam prawdziwy afganski posilek siedzac na podlodze i usilujac nie wystawiac stop w kierunku do rozmowcy - jak nakazuje etykieta. Pilam zielona herbate, a ryz podlalam jogurtem. No a potem przejazdzka po miescie. Nielegalne domy z zaschnietego blota stojace tuz obok wielkich domow weselnych mieniacych sie kolorami odbijanymi w zlotym szkle. W Afganistanie problem malzenstwa to problem pieniedzy. Na wesele trzeba czasem zaprosic nawet I dwa tysiace osob, wiec ludzie biora kredyty, aby moc wydac dzieci za maz. Klimat potlaczu. Jak bede mogla powiedziec na ten temat cos wiecej - zrobie to.

No i impreza Sylwestrowa w jednej z najbardziej strzeżonych ambasad w Kabulu, a pewnie i na świecie, gdzie dostałam prawdziwe espresso o 3 nad ranem. Niezapomniany Sylwester. Miałam wrażenie, że znów znalazłam się na Erazmusie, bo wszyscy byli pijani jak na Friday Bar. Nie byłam w tańczonym nastroju wiec wymigiwałam się gdy różne osobistośic i osobowości usiłowały wyciągać mnie na parkiet. To był taki trochę szok. Pierwszy dzień w Kabulu, jade przez jakąś super strzeżoną dzielnicę za murami wysokści 4 pięter. Jest noc. Jest ambasada. Jest masa rozbawionych ludzi. Ale udało mi się wyłowić spośród tych ze właśnie potencjalnych znajomych, którzy wprost nie mogli uwierzyć, że znalazłam się na imprezie w ambasadzie NIKOGO nie znając. A ja po prostu zostałam wpisana na lisję przez Jo, zanim jeszcze moje oficerki dotknęły Afgańskiej ziemi. Hasło tego party to zasłyszane w kolejce do kibelka "This is Kabul - here everybody are in love". Nie dziwi mnie to, generalnie praca w NGOsach w Kabulu i życie w Kopenhaskiej diasporze zmieszanej z przybyszów z całego świata, emocjonalnie nie różni się tak bardzo. Ludzie nie chcą być sami. Rzadko przecież jest z nimi ktoś do którego będą wracać - jak ja :)

Z Kabulskiego jadra ciemnosci mrugam do Was prawym okiem.

4 komentarze:

  1. Wysyłam uśmiechy do jądra ciemności, może zasilą jakiś agregat :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochanie, ale ale czemu "olamod" hehehehe :D dziekuje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo mam w głowie Ola Mode, który robi searching Ola, searching Ola i znalazł Twoje ślady na tym blogu.

    OdpowiedzUsuń