piątek, 29 lipca 2011

"Mój subiektywny Afganistan" w Klubie Podróżnik

Na stronie afganistan24.org znalazłam zapowiedź slajdowiska. Chciałam wziąć kogoś ze sobą, ale tradycyjnie rozładował mi się telefon, więc poszłam sama. Zapowiedź Brzmiła tak:
"Gościem Stowarzyszenia będzie Jacek MATUSZAK – autor i współautor artykułów i kilku wystaw fotograficznych poświęconych Afganistanowi. W latach 2002-2009 jako dziennikarz i członek polskich kontyngentów wojskowych odwiedził Bośnię i Hercegowinę, Irak, Kosowo i trzykrotnie Afganistan. W tym ostatnim spędził w sumie dwa lata, pracując na różnych stanowiskach w Polskim Kontyngencie Wojskowym. Odwiedził między innymi prowincje Ghazni, Paktika i Paktia; Kabul, Kandahar i Balch. Był koordynatorem kilku projektów rozwojowych zrealizowanych w latach 2008-2009 w prowincji Ghazni w Afganistanie. Współautor książki „10 lat Wojska Polskiego w Afganistanie 2002-2011”

Człowiek był czarujący - rzucał czerstwe żarty w tak uroczy sposób, że nie dało się go nie polubić. Pokazał dużo zdjęć, które dały mi obraz tego w jaki sposób żyją ludzie na codzień w Afganistanie, ale poza Kabulem. Był przekonany o tym, że zrobił dla tych ludzi coś dobrego, realizując projekty rozwojowe według swojego pomysłu, ale też pomagając innym ludziom z misji przy ich projektach. Budowanie elektrowni wodnych i mostów może być tu przykładem. Powiedział coś co głębiej mnie zaiteresowało i chcę o tym trochę poczytać, o czymś co nazywa się "nową pomocą". Że nie chodzi o to, żeby ludzie z misji rozwojowych pokazywali tubylcom "lepszy świat", chcą pokazać inny, a tubylec może sobie wybrać. Wybrać... - to brzmi jak wybielanie się od oskarżeń o kolonizację kulturową. Powiedział też, że nie chodzi o to, żeby osiągnąć standard (np. drogi), który jest na poziomie akceptowalnym przez człowieka zachodu, ale standard może być na poziomie akceptowanym przez tubylców. Żeby im nie narzucać. Włączyło to mój duży dystans. Trzeba się więcej o tym dowiedzieć. Podobało mi się jednak to co mówił, bo biło od niego to moralne, wewnętrzne przekonanie o tym, że zrobił dużo dobrej roboty. Nie da się ukryć - dobra droga=łatwiejsze życie. Zaprosił nawet na koniec, żeby pójść w jego ślady (bo wciąż można to zrobić) i przystąpić do ISAF Nie wiem na jakich zasadach. Ktoś może szuka pracy?:)

Dzięki temu spotkaniu utwierdziłam się w przekonaniu, to naprawdę jest inny świat. Że pewnie będzie mi brakować zieleni, bo góry, i skały itd. Ale bądźmy szczerzy, jakie to ma znaczenie? Jestem super-ciekawa wszystkiego co mogę tam zastać. Widząc te krajobrazy na zdjęciach Matuszaka, myślałam sobie, że widziałam w życiu jedną podobną rzecz - na południu Maroka. Jak ja mało widziałam:)

Spotkanie było organizowane przez fundację HAMKARI, która może być fajnym odkryciem tu link. Zostało zapowiedziane spotkanie z dziennikarzami - trzema, którzy piszą o Afganistanie - nie wiem, jakimi. Prawdopodobnie 17 sierpnia w Klubie Podróżnika. Prawdopodobnie się wybiorę.

środa, 20 lipca 2011

Climate


(photo from http://wintercenter.homestead.com/photokabul.html)

Just to let you know:


The climate is typical of an arid or semiarid steppe, with cold winters and dry summers. The mountain regions of the northeast are subarctic with dry and cold winters. In the mountains bordering Pakistan, a divergent fringe effect of the monsoon, generally coming from the southeast, brings tropical air masses that determine the climate between July and September. At times, these air masses advance into central and southern Afghanistan, bringing increased humidity and some rain.

On the intermountain plateaus the winds do not blow very strongly, but in the Sistan Basin there are severe blizzards that occur during the winter, generally December through February. In the western and southern regions a northerly wind, known as the "wind of 120 days," blows during the summer months of June to September. This wind is usually accompanied by intense heat, drought, and sand storms, bringing much hardship to the inhabitants of the desert and steppe lands. Dust and whirlwinds frequently occur during the summer months on the flats in the southern part of the country. Rising at midday or in the early afternoon, these "dust winds" advance at velocities ranging between 97 and 177 kilometers per hour, raising high clouds of dust.

Temperature and precipitation are controlled by the exchange of air masses. The highest temperatures and the lowest precipitation prevail in the drought-ridden, poorly watered southern plateau region, which extends over the boundaries with Iran and Pakistan.

The Central Mountains, with higher peaks ascending toward the Pamir Knot, represent another distinct climatic region. From the Koh-e Baba Range to the Pamir Knot, January temperatures may drop to -15 C or lower in the highest mountain areas; July temperatures vary between 0 and 26 C depending on altitude. In the mountains the annual mean precipitation, much of which is snowfall, increases eastward and is highest in the Koh-e Baba Range, the western part of the Pamir Knot, and the Eastern Hindukush. Precipitation in these regions and the eastern monsoon area is about forty centimeters per year. The eastern monsoon area encompasses patches in the eastern border area with Pakistan, in irregular areas in eastern Afghanistan from north of Asmar to just north of Darkh-e Yahya, and occasionally as far west as the Kabul Valley. The Wakhan Corridor, however, which has temperatures ranging from 9 C in the summer to below -21 C in the winter, receives fewer than ten centimeters of rainfall annually. Permanent snow covers the highest mountain peaks. In the mountainous region adjacent to northern Pakistan, the snow is often more than two meters deep during the winter months. Valleys often become snow traps as the high winds sweep much of the snow from mountain peaks and ridges.

Precipitation generally fluctuates greatly during the course of the year in all parts of the country. Surprise rainstorms often transform the episodically flowing rivers and streams from puddles to torrents; unwary invading armies have been trapped in such flooding more than once in Afghanistan's history. Nomadic and seminomadic Afghans have also succumbed to the sudden flooding of their camps.

The climate of the Turkistan Plains, which extend northward from the Northern Foothills, represents a transition between mountain and steppe climates. Aridity increases and temperatures rise with descending altitudes, becoming the highest along the lower Amu Darya and in the western parts of the plains.
(form http://countrystudies.us/afghanistan/35.htm)

wtorek, 19 lipca 2011

"Modlitwa o deszcz"

Czytam sobie książkę, która już z dziesięć lat stoi na mojej półce i która ukształtowała moje myślenie o literaturze faktu, o pisaniu, o podróżach, o byciu dziennikarzem i o tym kim chciałabym być. To właśnie "Modlitwa o deszcz" Wojciecha Jagielskiego mówiąca o Afganistanie - o mudżahedinach, talibach, mułłach, Kabulu, kurzu i kolorze khaki. Ma w sobie to uczucie wolności.



Wiąże się z tą książką taka oto historia:
Pierwsza klasa liceum, Jagielski właśnie wydał książkę (chyba to były Wieże z kamienia), promocja odbywa się w Pałacu Ujazdowskim, w sali kinowej. Jagielski mówi, jest Kapuściński. Sala bije brawo oddając honor Kapuścińskiemu. Pamiętam, jakbym poczuła, że nagle znalazłam się w środku świata. Bohaterowie dzieciństwa, albo bardzo wczesnej młodości, są na wyciągnięcie dłoni. Drżenie rąk, te sprawy. Kapuściński mówił, że Jagielski niesamowicie pisze. Jagielski skromy, brawa. Jagielski podpisuje książkę. Ustawiam się w kolejce z książką Daniela Szymańskiego, z którym miałam przyjemność tam być, bardzo chcę pogadać z Jagielskim, aż mnie nosi. O co zapytać? O to jak on to robi?? Jak on wchodzi w relacje z tymi ludźmi, jak to jest, że otwierają przed nim domy i dusze? Mam 16 lat, jestem wychowana pod kloszem. Nie wiem nic, a bardzo chcę umieć docierać do ludzi. Jak? Jagielski wie, ja też chcę się dowiedzieć.

Okazja nadarza się później. Jagielski po zakończonym spotkaniu idzie zapalić fajka pod arkadami dziedzińca Zamku Ujazdowskiego. Jest późno, zima, jedynym źródłem światła jest ognik z jego papierosa. Teraz wiem, że po prostu chciał się zrelaksować i, że mu przeszkodziłam, ale wtedy to była dla mnie okazja - Przedstawiam się i pytam jak on to robi. Pamiętam że zaczęłam dość idiotycznie i byłam zupełnie przejęta. - Ja ciągle jestem bardzo młoda... Jak pan to robi, że może być pan tak blisko ludzi o których pan pisze? Jak zdobyć ich szacunek i zaufanie? Jak ich do siebie przekonać? - Jagielski pali. Patrzy na mnie przez mrok, ma okulary i zadziwia tym, że jest sporo ode mnie niższy. - I odpowiada. Nie wiem, czy podchodziły do niego tabuny szesnastolatek pytając go nie oto "Panie, jak być sławnym dziennikarzem?", ale jak podejść do drugiego człowieka? Odpowiedź miał dobrą, prawie pedagogiczną, która zaważyła na moim losie:) - Powinna pani być zawsze sobą. Jak będzie pani udawać matkę dwojga dzieci to nikt pani nie uwierzy. - banał? Nie w tym kontekście. Szesnastolatka oczekiwała konkretnej odpowiedzi "bądź twarda", "bądź jakaśtam", ale nie tego, bo to oczywiście było najtrudniejsze - jak być sobą, kiedy nie wie się kim się jest. Jak przekonywać ludzi do siebie, jeżeli nie ma się pojęcia jak się zdefiniować. Wielokrotnie na Ukrainie, wchodząc do Bojkowskiej chaty, powtarzałam sobie "Nie jesteś matką dwójki dzieci". Ale mi się z tego dziś chce śmiać. Chodziło o to, żeby walcząc z nieśmiałością nie udawać kogoś innego.

Wspominam o tym, bo chciałabym wrzucić tu "ważny cytat", który znalazłam u Wojciecha Jagielskiego:

"Dla przybysza podróż do Afganistanu może być uzdrawiającą ablucją, oczyszczającym deszczem. Ucieczką, tęsknotą, rozrachunkiem, mocnym postanowieniem. My wszyscy, którzy podróżowaliśmy do Afganistanu po kilkanaście razy zachowywaliśmy się jak nieuleczalni narkomani, ulegający pokusie i jednocześnie wierzący, że właśnie w niej odnajdą dla siebie ratunek.
Afgańskie podróże stawały się za każdym razem wyprawą w głąb nas samych. Wyprawami dokonywanymi w samotności, bo jak skonstatował Ryszard Kapuściński, samotność jest losem reporterów jeżdżących po świecie, do dalekich krajów. Piszą o tych, których nie czytają ich opowieści dla tych, których mało interesują ich bohaterowie.
Francuski dziennikarz Christophe de Ponfilly (osiem afgańskich podróży) powiedział kiedyś: "Szczerze mówiąc nie jeździłem do tego kraju tylko ze względu na Afgańczyków, ale również po to, by uciec od arogancji świata, do którego należę, świata wysokiej techniki i niskiej jakości życia, zbytniego samolubstwa, zbytniej pogoni za syskiem i bezsensowną władzą. W tym kraju przeżyłem najpiękniejsze chwile mojego życia. Obiecywałem sobie, że nie wrócę tam już nigdy, ale wracałem za każdym razem, by odnaleźć drogę w otaczającej nas gęstwinie matactw i - być może odkryć coś najcenniejszego"

Jaka jest pointa? Taka, że jest wysoce prawdopodobne, że i ja będę mogła powiedzieć coś o Afganistanie. Że na 15 października planuję przylot. Że to ciekawe jak układa się życie. Jest jeszcze wiele spraw, które mogą mi pokrzyżować realizację tych planów. Edyta, która jest tam od roku i pracuje w Radiu, podkreślała nieprzewidywalność, nieprzewidywalność Afganistanu. Ja podkreślam nieprzewidywalność życia w każdym jego aspekcie. Można tylko mieć nadzieję i starać się ze wszystkich sił.

"Inshallah - jak Bóg da" - powiadają Afgańczycy. Oznacza to mniej więcej tyle, że uczynią co tylko w ich mocy, ale reszta jest w rękach Najwyższego." (W.Jagielski,Modlitwa o deszcz, 2002)

Otwarcie

Będąc na Erazmusie w Kopenhadze, gdzie oddawałam się z pasją studiowaniu problemu migracji we współczesnym świecie, zastanawiałam się dlaczego nie piszę na bieżąco bloga. Czy może dlatego, że przeżycia "tam" nie miały wiele wspólnego z podróżą w daleki świat, a po prostu były zbudowaniem sobie alternatywnego życia? Stworzeniem kręgu wspaniałych przyjaciół z którymi rozwiązywało się prawdziwe problemy, żyło na całego, jadło codzienne obiady i tworzyło "rodzinę. Intymnie, blisko i mega. Tym był dla mnie Erazmus i chyba nie miałam do to tego niezwykłego i magicznego okresu, nawet krzty dystansu, ponieważ nie zdecydowałam się na pisania publiczne. A teraz? Teraz jest inaczej.

Mrożek w swoim "Dzienniku powrotu" na samym wstępie pisze, że pisanie dla siebie samego już dawno go nie bawi, nie ma tej wartości co powinno. Dlatego pisze dla ludzi, dlatego zaczął wysyłać korespondencję do jednej z krakowskich gazet - tej w której debiutował. Dla mnie pisanie "do siebie" wcale się nie przejadło. Nic - a - nic. Ale pomyślałam, że tym razem pisanie bloga będzie to dobrym sposóbem na przeżycie tego doświadczenia.

Do Afgu. Tak pieszczotliwie mówi Mateusz Żemła, który był tam dwa lub trzy razy. Podoba mi się ten "Afg". Więc jadę do Afgu. Kraju z tradycją, historią, wielką kulturą, która została przez dziesięciolecia wojny przyćmiona kurzem. Po co? Dostałam się na praktykę przez AIESEC. Będę stażystą w Youth Radio, w Kabulu. Zabawne, tak się wzdrygałam przed tą organizacją, grożącą rzekomym sekciarstwem. A tu co? Mega. Wprawdzie nie jestem zaangażowana w żaden sposób tu w Warszawie, ale wyjazd... Raz jeszcze - może być mega. Rzecz w tym, żeby doszedł do skutku. 10 września mamy dogadać szczegóły mojego przyjazdu - gdyby warunki polityczne się zmieniły etc. Na miejscu mam być 15 Października. Konkrety? Obejrzyjcie flim poniżej, a ja w tym czasie zajmę się szczepieniami.

Good Morning Kabul. Występuje Edyta Tyc, moja przyszła szefowa i osoba, która mnie zwerbowała. http://www.youtube.com/watch?v=5s2zE9QUCxQ