sobota, 30 maja 2015

Kabul z siodła

1.

Tym razem zatrzymałam się w Dubaju na tydzień. Wynajęłam pokój w moim ulubionym hotelu. Pokój który tak naprawdę jest małym mieszkankiem - te są moim ulubionym odkryciem ostatnich kilku lat: skoro sama sobie gotujesz, a nie jesz na mieście, oszczędzasz. Czekałam na wizę do Afganistanu. To był miły tydzień. Trochę zakupów, dużo chodzenia - wciąż jeszcze dało się wytrzymać w pełnym słońcu. Znalazłam świetne studio jogi przy JBR/Marina i ćwiczyłam tam trzy razy. Instruktorka była szczerze zadziwiona, że mimo, że ja tylko na tydzień, to zdecydowałam się przyjść. W ten właśnie sposób zaczęłam moją intensywną przygodę z ruchem - cel: nie zrobić sobie tej samej krzywdy co w ciągu wcześniejszych trzech lat. Żeby było jasne: nie mam opóźnionej obsesji na fitness. Ja tylko doświadczyłam na własnej skórze jak destruktywne jest siedzący tryb zycia w wesji ekstremalnej, kiedy czujesz się bohaterem narodowy, bo zrobiłeś 1000 kroków dzienie: expacki lfestyle, gdzie wszędzie jesteś podwożony i dowożony, bo chodzenie jest niebezpieczne. Także, mając to na uwadze codzienny ruch stał się moim nowy "nawykiem". Teraz, półtora miesiąca poźniej, kiedy siedzę przy moim kabulskim stole jestem sobie za to wdzięczna. Wysoki poziom endordin bardzo pomaga kiedy cisza gwiaździstej afgańskiej nocy przecinana jest wybuchami granatów i seriami z broni automatycznej.

Dwa dni temu był kolejny atak na hotel. Na szczęście "bad guys" nie dostali sie do środka. Policja czekała do świtu, żeby ich wyczyścić. Nie było ofiar po za napastnikami. To jedna część tej rzeczywistości.

2.

Dwa lata temu współorganizowałam pierwszy TED talks w Afganistanie. Chris Anderson, założyciel TED przyleciał na event. Katering był spóźniony. Przemawiał przyszły prezydent Afganistanu Ashraf Ghani. To było coś. Wczoraj nie poszłam na TEDx Women. Kolejny event TED w Kabulu. Wolałam pojeździć konno.

Uważam, że to fantastyczne, że eventy TED dzieją się w Afganistanie. Że to wszystko co my zaczęliśmy jest kontynuowane. Ja odłączyłam się od tego po pierwszym evencie. Kolejne były znacznie łatwiejsze do zorganizowania. Za pierwszym razem nikt nie wierzył, że nam się uda to zorganizować. Najstarsza osoba w teamie miała 27 lat. Afgańczycy i expaci. Udało się :)

Tym razem zamiast iść na event wolałam pojeździć konno. Znajomy przywiózł mi buty jeździeckie z UK, a czekanie tydzień na to, żeby je wypróbować nie wchodziło w grę. Te konie mają charakterek w końcu są trenowane do buzkashi. A buzkashi jest naprawdę brutalnym sportem. Mój współlokator będzie trenował do tego aby zagrać w meczu buzkashi. Ja cenię sobie moje niepołamane rzebra więc nie będę się na to kusić. A z resztą - kto to słyszał - kobieta grająca w buzkaszi? To na co ja mam nadzieję, to prawdziwy wyjazd w teren. Założyć szalik na włosy i pogalopować po afgańskich drogach pozotawiając za sobą tuman kurzu.


3.

Te kilka miesiecy po za Afganistanem  naprawdę dobrze mi zrobiło. Ostatnie półtora w Kabulu również nie zrobiło mi źle.