wtorek, 28 maja 2013

Czego DOBREGO sie nauczylam w Afganistanie

To zabawne, bo od juz dosc dobrego czasu ten blog jest gorzki jak piolun. I moze jeszcze cierpki. Ale to nie dlatego, ze ja sama tak sie czuje. Absoltunie nie. Jezeli mialabym porownac swoje samopoczucie z bycia w Polsce, a bycia w Afganistanie - jestem duzo bardziej szczesliwa i spelniona.

W Polsce towarzyszylo mi ciagle poczucie tracenia szans na rozwoj. Mimo, ze naprawde robilam duzo roznych rzeczy - czasem na raz - brakowalo mi otwartej glowy. Moje myslenie bylo przepelnione wizja "bezrobocia i niskiej placy", jak to w Polsce zle, nic sie nie da, kim to ja jestem, zeby mi sie udalo. I oczywiscie mysli wplywaja na to co sie w okol nas dzieje. Nie, zeby mi sie cos specjalnie nie udalo, ale momentami nie bylo latwo. Przy okazji oczywiscie sie nie poddawalam, ale kazda rozmowa ktora byla o "przyszlosci" doprowadzala mnie do furii, bo czulam sie spisana na straty.

Wyjazd do Afganistanu byl wbrew zdrowemu rozsadkowi "statystycznego Polaka" a nawet tych nie statystycznych. Wyjazd byl ryzykowny, bylo wysokie prawdopodobienstwo, ze zostane oszukana na kase i bede musiala sie jeszcze bardziej zapozyczyc zeby oddac. To byl wyjazd do jednego z najbardziej niebezpiecznych krajow swiata i jednego z 10 najmniej odwiedzanych przez turystow. Odbierajac wize konsul Afganski w Polsce blagal mnie, zebym nie jechala. Ale ja podjelam ryzyko. I co?

Nauczylam sie doceniac male rzeczy czyli tak zwane dobra codziennego uzytku, ktorych mi w pewnym momencie zabraklo. Posiadanie centralnego ogrzewania, cieplej wody w zimie, wystaczajacej ilosci jedzenia, jedzenia ktore nie truje, jedzenia w ogole. Zaczelam bardzo cieszyc sie takimi rzecami ja ser zolty.

Przetrwanie trudnych sytuacji - roznych: finansowych, pracowych, miedzludzkich, ciaglej niepewnosci, atakow terrorystycznych (dzieki Bogu nigdy nie bylam "za blisko") dalo mi poczucie, ze jezeli poradzilam sobie w Afganistanie, to czemu mialabym nie poradzic sobie gdzies indziej? Ale latwiej by mi bylo mieszkac nie-w-Polsce. Nie chce musiec podporzadkowac sie temu co "dobre i wartosciowe", temu jak wyglada "jedyny i poprawny sukces zyciowy" w Polsce. Chce byc ekspatem, bo wtedy moge byc soba nie musiec sie z tego tlumaczyc. Byc moze wbrew pozorom powrot do Polski moze byc najtrudniejszym wyzwaniem. Czuje, ze powrot do Polski na stale podetnie mi skrzydla, ktorymi dopiero co zaczelam pewniej machac. Ale. Mysle, ze poradzilabym sobie dobrze i w Polsce. I to wlasnie jest ta zmiana, ta "nauka" ktora wynioslam w Afganistanu i ciagle wynosze. Ucze sie jak byc otwarta na mozliwosci i nie dac sie zalac niepewnosci i strachowi.

To wlasnie to - przezwyciezyc obawy, ze sie przegra i cieszyc sie nowymi umiejetnosciami nabywanymi kazdego dnia. Kazdy dzien naprzod jest moja wygrana, a kazda nowa dobra rzecz nauczona moze przydac sie w kolejnym kraju, na kolejnym kontynecie. Grunt to dac sobie prawo do wiary w siebie i po prosty probowac.  

sobota, 25 maja 2013

Byc jednym z nich.

Chodzi mi teraz o wtopienie sie w srodowisko lokalne. Czy jest to mozliwe w Afganistanie? Tak. Dla mezczyzny-ekspata. Dla kobiety? Niemozliwe. 

Mam dobrego znajomego ze Slowacji, ktory zapuscil brode, nauczyl sie Dari, pracowal w Afganskiej firmie i byl traktowany ja "swoj". Jak szedl ulica nawet nikt na niego specjalnie nie zwracal uwagi. Byl szanowany. Podrozowal po kraju jak Afganczyk. Zyl normalnie. 

Moje doswiadczenia z Afganistanu potwierdzaja, ze jezeli ktos taki jak ja chcialby wtopic sie w spoleczenstwo to musialoby bardzo zle sie dla mnie skonczyc. Jezli kobieta chcialaby zrobic cos takiego to to bylo by zyciowa tragedia. 

Wtopic sie w spoleczenstwo - czyli zyc normalnym, afganskim zyciem tak? Ok, wiec:

- nie moge chodzic po ulicy bo jestem zaczepiana na kazdym kroku, brudne spojrzen juz nawet nie licze. Moja kolezanka zostala napadnieta idac ulica bo rozmawiala po angielsku przez telefon. Ja sama dostalam w glowe lodem od grupy wyrostkow. Chodzenie po ulicy moze skonczyc sie porwaniem. 

- praca. ok wiele afganskich kobiet pracuje. I oczywiscie zdazaja sie przypadki gwaltow w miejscach pracy (ukrywane, bo to grozi dziewczynie smiercia - to byla sprawa z Kabulu sprzed 3 lat), zmuszania do ogladania pornografii (ngo gdzie pracowala moja znajoma, mezczyzna nie zostal zwolniony) i innych okropnosci, ale na przyklad w mojej obecnej firmie kobiety sa odazane szacunkiem. 
Przyklad: kiedy jedziemy gdzies pracowym samochodem i ja i moja afganska asystentka siedzimy na tylnym siedzeniu, nie mam mowy, zeby ktos sie do nas dosiadl. Przeciez dziewczyna z dobrego domu nie moze dotykac mezczyzny. Jezeli jade ja, na tylne siedzenie laduje sie dwoch gosci, jedziemy scisnieci i nikogo to nie obchodzi, ze cos nie gra i ze moze ja sobie nie zycze.

Inna sprawa - robienie kobiecie zdjecia bez pozwolenia jest absoltutnie niedopuszczalne. Co sie dzieje? W zeszlym tygodniu kiedy w mojej firmie robilismy trening dla duzej grupy ludzi z prowincji i mielismy w hallu mlodych dziennikarzy z zapadlych afganskich dziur. Jeden z nich mial aparat i czelnosc zrobic mi zdjecie. Z flashem. Nie pytajac o pozwolenie. Kiedy siedzialam przy moim biurku przez otwarte drzwi. Jestem tu wystarczjaco dlugo, zeby wiedzec ze zostalam potraktowana jak panienka lekkich obyczajow. Szanowanych kobiet sie nie fotografuje zza rogu. Delikwet nie mowil po angielski wiec poprosilam o pomoc tlumacza z mojej firmy. Tlumacz - z ktorym nie pracuje normalnie, ale akurat byl pod reka, a trzeba bylo dzialac szybko - tlumacz sie rozesmial. Wkurzylam sie strasznie. Powiedzialm do reszty moich wspolpracownikow, zeby ktos ze mna poszedl i z porozmawial z "fotografem" zeby skasowal to zdjecie. Wszyscy zaczeli mowic, ze to napewno nie bylo zdjecie mnie, ze oni sobie sami (uczestnicy treningu) robili zdjecia, ze to zadna wielka sprawa. Oczywiscie - dlaczego sie zdziwlilam. Ktos mialby sie za mna wstawic? Mimo, ze wiedza jakie to bylo obrazliwe w ramach ich kultury. Poszlam sam dorwac "fotografa" ale go nie znalazlam. Mozliwe, ze zobaczyl, ze go zauwazylam kiedy robil mi zdjecie i wyszedl z budynku, a moze wrocil do sali treningowej. Nie skasowalam tego zdjecia. Wiec niech je sobie ma. Zdjecie bialej dziewczyny szczelnie ubranej, ale bez szalika. Kobieta z odktrytmi wlosami musi byc prostytutka, prawda? Sama prowokuje do robienia jej zdjec. To jasne. 

Dlatego, chociazby, nie ma mowy o "asymilowaniu" sie z Afganczykami. Dla wiekszosci z nich kobieta przeciez nie jest w pelni czlowiekiem. Godzenie sie na przyjecie ich kultury to aprobowanie jej. A ja nie bede aprobowac kultury w ramach ktorej studenci Uniwesytetu Kabulskiego wychodza na ulice zeby zadac zniesienia prawa ochraniajacego kobiety, zniesienia ustaowych praw kobiet bo to sprzczne z prawem szariatu. Rozumiesz, studenci protestuja PRZECIWKO prawom kobiet. 

Bardzo chcialabym byc poprawna politycznie i kulurowo-wrazliwa. Wykazac sie zrozumieniem dla roznorodnosci. Ale nie moge. Zachowuje sie poprawnie - przykrywam glowe bedac w samochodzie i sklepie, nie podaje reki na przywitanie, zakladam zawsze dlugie spodnie, sukienke, zawsze dlugi rekaw i zero dekoltu, zawsze bluzki za linnie posladkow. Nie zachowuje sie jak niektore ekspatki, ze mam w nosie to wszystko. Szanuje to. Ale nie moge sie zgodzic z wartosciami wyznawanymi przez tych ludzi. Dla mnie to jest dramat. 

Ucze sie Dari, jestem juz w stanie sie dogadac, pracowalam w czysto afganskiej firmie jako jedyny expat za afganska pensje, mieszkalam w "afganskich-miejskich warunkach". Na poczatku naprawde chcialam byc wyrozumiala dla tej odmiennej kultury, ale nie moge. Stosunek wobec kobiet w Afganistanie jest nie do zaakceptowania. Przemoc jest na porzadku dziennym. Szcunek wobec ekspatek istnieje pozornie w miejscu pracy. Nie dalej. A teraz moze jeszcze zniosa prawa kobiet? 

piątek, 24 maja 2013

Podczas ataku

Najpierw rozpetala sie burza kurzowa, a potem powial zaskakujaco silny powiew wiatru ktory wstrzasnal nie tylko oknami, ale tez nami i wszystkimi innymi obecnymi w Le Bistro - francuskiej restauracji w centrum Kabulu. Zarejestrowalam ten "powiew wiatru" i generalnie dalej pisalam to czym bylam zajeta, a Filip siedzac wraz ze mna zwrocil oczywiscie na to uwage, ale nie jakos specjalnie. To nie byl wiatr. To byla fala uderzeniowa po wybuchu ktory mial miejce jakies dwa kilometry od mojej obecnej lokalizacji. Ale i tak nie jestem najblizej - moi znajomi sa z 500 m w prostej linni od tego miejsca. 3 wybuchy w ciagu 15 minut. Strzelanina. Chyba poleciala jakas rakieta. Moje security postawione w stan alarmowy. Ale nie moga nas stad zabrac, bo sami sa blizej ataku i nie powinni wychodzic no i dlatego, ze lepiej po prostu zostac w srodku. Na szczescie nie jest zle, jestesmy cali i zdrowi - pijemy kolejne cappucino i czekamy az sie skonczy i bedziemy mogli wrocic do domu. Bedzie ok. Ale ten "powiew wiatru" heh. Zbil szyby w domu i biurze moich zajomych. Czemu ten kraj musi byc taki porabany? To jest pytanie retoryczne. Pozdro z Kabulu.

4 godziny pozniej. Atak wciaz trwa. Wszyscy policzeni i bezpieczni.
http://bigstory.ap.org/article/explosion-hits-heart-afghan-capital

wtorek, 21 maja 2013

Podstawowa wiedza o Afganistanie?

A jednak bylo mi jej brak kiedy tu przyjechalam.
Oczywiscie - przeczytalam "Modlitwe o deszcz" Jagielskiego - i tak dalo mi to jakies pojecie. Przejrzalam Internet, zrobilam szczepienia i wsiadlam w samolot - moglabym powiedziec, ale to nie prawda bo zanim tu przyjechalam utknelam w polrocznym zawieszeniu. Pol roku "przegladania Internetu" oznaczalo na przyklad sledzenie anglojezycznej agencji prasowej Pajhwok ktora jest jedna z najlepszych w Afganistanie. Zabawne jest to, ze to co wdawalo sie dla mnie wtedy tak bezosobowe, jak naprzyklad nasz PAP, stalo sie bardzo osobowe bo teraz pracuje z tymi wlasnie ludzmi, ktorzy ta agencja zarzadzaja. I tak - to prawda - Pajhwok naprawde stara sie "odbijac prawde" jak mowi ich motto, bo w koncu pajhwok to w Dari echo.
Pajhwok byl dla mnie zrodlem wiedzy o tym co dziejej sie w chwili obecnej, az do momentu przyjazdu do Kabulu nieznalam nic po za wiedza "wikipediowa" - dopiero tutaj obkupilam sie ksiazkami, zrozumialam troche historii tego kraju, jego umiejscowienie we "Wielkiej Grze", nauczylam sie rozrozniac grupy etniczne i konsekwencje przynaleznosci do kazdej z nich.
Bardzo dobre zrodlo wiedzy o Afganistanie to Afghanistan Research and Evaluation Unit, a szczegolnie warto spojrzec na przekrojowe i przystempne informacje: tutaj
Tak po prostu - zeby dowiedziec sie czegos nowego :)


niedziela, 19 maja 2013

Po ukrainsku z Afganczykami

W piatek moi wspolokatorzy zorganizowali grila na ktorego zaprosili swoich Afganskich wspoplracownikow razem z rodzinami. Moge powiedziec wprost - to byl najlepszy piatek jaki mialam w Afganistanie. Trzy duze Afganskie rodziny - rodziny lekarzy, managerow w ngo zajmojacych sie hodowla zwierzat - przyszli do naszego domu, jesc hamburgery, sidziec w cieniu drzew i dobrze sie bawic. Dzieciaki graly w badmingtona, starsze dziewczynki robily zdjecia iPadami, rodzice zasmiewali sie na werandzie. Towarzystwo przemieszlao sie z kilkoma ekspatami, ktorzy do nas dolaczyli. Moi wspolokatorzy wstawili basen na gorny taras - dzieciaki dostawaly szaleju pluskajac sie i pluskajac mnie bo nie moglam sie oprzec, zeby sie nie wlaczyc do tej bitwy morskiej ;) Dzieci smiejace sie w moim ogrodzie - cos fantastycznego. Wszyscy mowili absolutnie plynnym angielskim. Jedna dziewczynka chodzi do International School, druga do Afghan-Turk School. Ich ojciec... to jest agent. Facet ma trzy wlasne firmy na... Ukrainie. Nakladam sobie steak i slysze z tylu rozmowe po ukrainsku - szok. Dolaczam sie nie moge uwierzyc! Facet od ponad dziesieciu lat na Ukrainie, ma obywatelstwo Ukrainskie, robi swietne interesy, utrzymuje rodzine. Dawno nie spotaklam takich "komunistow" - czy. zwolennikow panstwa laickiego, ktorzy mowia ze za rosjan bylo lepiej. Wszyscy swietnie wyksztalceni: inzynier, jego brat prawnik, ich wspolpracownik lekarz. Mielismy normalna rozmowe. Smialismy sie, dwocipkowalismy. On sie kompletnie zukrainizowal i cudownie sie dogadywalismy. Super dogadywalam sie tez z jego corami - mega madre dziewuchy. Zprosily mnie do siebie do szkoly hehe zebym porozmawiala z dzieciakami w ich klasach po angielsku - ja na to - dziewczyny, ale wy macie lepszy angielski niz ja... No naprawde. Jedna 13 lat, druga 11. Chca obie zostac kardiologami w przyszlosci. Wiem, ze maja na to szanse. Z takimi mega rodzicami!

A potem poszlismy na druga impreze heh tym razem do naszych znajomych i do ich firmy - towarzystwo ekspacko - nowobogacko-mlodo-afganskie. Mialam fantastyczny humor - tyle gadania po ukrainsku! Przychodzimy na miejsce i.... okazuje sie, ze jest kolejny gosc ktory mowi po rosyjsku i tak przez kolejne 30 minut opowadalismy sobie (Filip tez bral w tym udzial) o tym co robimy, jak jest w Rosji, jak tutaj, jak w Polsce. 
Konkluzja? Uwiebiam fakt, ze nauczylam sie mowic po Ukrainsku - oczywiscie juz bardzo duzo zapomnialam, ale prawie bez problemu rozumiem co ludzie mowia nawet kiedy mowia po rosyjsku. Mialam juz kilka sytuacji, ze rozmawialam w pracy po ukrainsku - np. z kucharzem, ale zeby przegadac wiecj niz pol dnia to bylo cos zupelnie nowego :)

czwartek, 16 maja 2013

Paranoja, Zmeczenie, Beztroska

Bardzo mozliwe, ze to dlatego, ze boli mnie glowa albo, ze mam ciagle uczucie, ze brakuje mi tlenu, a moze dlatego, ze calkiem sporo pracuje.... moje mysli przestaly dac sie ulozyc i po prostu pedza z miejsca na miejsce i nie daja mi sie skupic. Wiec sie nie koncentruje. Napisze o roznych rzeczach.

1. Paranoja
Wczoraj mialo miejsce zajscie ktore bardzo dobrze obrazuje stopien tego w jaki sposob postrzegam swoje bezpieczenstwo. Ja i Filip wychodzimy z domu. Przemierzamy nasz ogrod, dochodzimy do bramy, brame otwiera nam chowkidor, kierowcy otwieraja nam drzwi do samochodu, siadamy, patrze na brame od zewnatrz i zamieram. Na bramie, na furtce pojawilo sie namalowane staranie markerem kolo. Samochod rusza, Filip dzwoni do chowkidora, czy on wie co to znaczy. Chowkidor nie wie i nie wie tez skad kolo sie wzielo. Moja glowa mowi mi - ktos sobie zaznaczyl dom w ktorym mnieszkaja ekspaci. W obliczu tragedii jakie wydarzyly sie w mojej okolicy nie byloby to niemozliwe. Pierwsza rzecz w biurze - udaje sie do naszego firmowego Secirity Managera. Nikt nic nie wie o zadnych kolach, ale widze ze sie zdenerwowal.
- Sprawdzimy to - powiedzial. Poszlam spowrotem do biura i wpadlam w taki kociol pracy (zostalam sama na dwoch projektach w kazdym jestem na 50% wiec obecnie jestem na 200%) i zapominialambym o tym kolku. Przychodzi Security Manager i mowi, ze to.... znak, zeby wywiesc od nas smieci. Wszak placimy za to. 200 Afgani miesiecznie.
Wlasciwie czuje sie przekonana, ze to faktycznie kolko smieciarza, ale z drugiej strony - dlaczego nigdzie na bramach nie widzialam kolek?

Miejmy nadzieje, ze nasz uzbrojony po zeby straznik odstraszy wszytskich nie-smieciarzy

2. Zmeczenie

Wczoraj zrobilam cos z czego jestem osobisci dumna. W zwiazku z tym ze obie dyrektorki projektow na ktorych pracuje wyjechaly na krotsze lub dluzsze wakacje jestem ni mniej ni wiecej odpowiedzialna za to, zeby wszystko bylo ok. Napisalam weekly report na projekcie w ktorym robie M&E czyli nie jestem w niego calkowicie zaangazowana, nie chodze na spotkania z partnerami etc. Ale udalo sie. Mimo, ze nie mialam pelnych informacji i de facto musialam sie wszystkiego nauczyc, zorganizowac spotkania, wyciagnac info od partnerow - napisalam i dalo mi to mega satysfakcje :) Ale tez jestem tak-bardzo zmeczona.

No i jeszcze zrobilo sie cieplej - chociaz to i taki nic w porownaniu do zeszlego roku. Jest tylko 30 stopni. Ale. W sobote bedzie 35. Ludzie zaczynaja sie odwadniac, nie wiedzac kiedy bo klimat jest suchy i sie nie pocisz. Odwodniony czlowiek to zmeczony czlowiek.

3. Beztroska

Wczoraj siedzialam z moimi znajomymi w pieknym ogrodzie, jedlismy dobre hamburgery z Fat Man Forest, gralismy w gre gdzie team musi zgadnoac co jeden z team members rysuje. Slonce zachodzilo za wielkim szczytami okalajacymi Kabul, a ja myslalam, ze to nie prawda co ludzie mowia - ze po studiach konczy sie beztroska. Ze "potem to juz tylko praca i rutyna". No wiec nie. To naprawde mile miec takie fantastyczne - co tu duzo mowic - momenty gdzie po prostu jest fajnie, dobrze i super.

środa, 8 maja 2013

"Mowisz jak moja dwuletnia coreczka"

Zawsze kiedy jezdze po miescie z moimi kierowcami rozmawiamy w Dari. O pogodzie, o korkach na drodze, o rodzinie, o tym ze kobiety to to, a mezczyzni to tamto, o kulturze. Wszystko bardzo prostym jezykiem - no bo ile mozna powiedziec umiejac odmienic dwa czasowniki - byc i miec. W kazdym razie poziom intelektualny moich wypowiedzi rozwala kierowcow - parskanie smiechem jest tylko jednym z objawow. Moj ulubiony kierowca powiedzial mi wczoraj, ze mowie jak jego dwulenia coreczka. Uznalam to za komplement, bo jestem tu tylko poltora roku i przeciez nie non-stop z dari speakerami, zeby sie uczyc jak maly dzieciak przez sluchanie. Czas wrocic do lekcji Dari. 

wtorek, 7 maja 2013

Piekni ludzie

Wczoraj zjadlam kolacje z bardzo wazna dla mnie osoba z Kabulu. Bardzo sie cieszylam mogac porozmawiac od serca, dzielic sie historiami i spostrzezeniami. Mialam taka bardzo pozytywna refleksje jakie mam niesamowite szczescie do ludzi ktorych poznaje. W kazdym miejscu w ktorym jestem, mieszkam, pracuje przez troche dluzej poznaje taka "perelke" czlowieka ktorego nie chce zgubic po drodze przez zycie.   Mam niesamowite szczescie do pieknych ludzi. 

sobota, 4 maja 2013

Przemoc wobec expatow w Kabulu

Jak wiecie pracuje w duzym NGO zajmujacym sie rozwijaniem mediow w krajach rozwijajacych, konfliktowych, post-konfliktowych. Nie moglabym wymyslic sobie roboty ktora bardziej chcialabym wykonywac niz obecna. Oczywiscie nie jest rozowo i trzeba sie niezle nabiegac, zanim rzeczy zaczna sie dziac, ale tak - jest super.
Jeden z projektow nad ktorym pracuje to mapowanie przemocy wobec kobiet w Afganistanie. Ma pomoc dwom organizacjom lepiej przechowywac dane na temat spraw sadowych/mediacji  zwiazanych z aktami przemocy. Do tej pory przemoc wobec kobiet omijala ekspatki. Wszystkie opisy brutalnosci ktore czytam w pracy nie dotyczyly nikogo znajomego. Byly przerazajace. Niewyobrazlne. Okrucienstwo sankcjonowane kulturowo ktorego moj umysl nie byl w stanie pojac. Ale to bylo w jakis sposob oddzielone ta bariera ktora zbudowalam dla wlasnego mentalnego bezpieczenstwa. 

Teraz jest inaczej. Expatki sa na celowniku. 

Jasne, byly przypadki molestowania, zniewazania i malych atakow ulicznych, ale nigdy nie bylo tak jak teraz. Sam doswiadczylam roznych aktow zniewagi. I nie zamierzam wstydzic sie o tym pisac. Ani o tym jak zostalam zaatakowana w biurze paszportowym, ani o tym jak znajomy mojego pierwszego szefa wtargnal do mojego pokoju i sytuacja prawdopodobnie skonczylaby sie zle gdyby on byl mniej pijany a ja mniej brutalna. I to mozna powiedziec jest standard, prawda? Przyjezdzasz do Afganistanu - na 100% bedziesz molestowana. No moze jezeli mieszkasz w sterylnym "kompadzie" to nie. Przeciez czy  nie to powiedzial mi konsul Afganski w Polsce kiedy dzwonil do mnie zanim wydal mi wize i blagal mnie, zebym nie jechala do Afganistanu, bo widzial moje zdjecie i ze zna swoich ludzi... 

Teraz jest inaczej. Mozna mowic juz o pewnego rodzaju wzorze zachowan. Atakowane sa domy w ktorych mieszkaja ekspaci, a dziewczyny ktore w nich mieszkaja sa "assulted". Nikt nic oficijalnie nie powiedzial. Nie mozna powtarzac niepotwierdzonych informacji, prawda? Wszystko co wiem, wiem od znajomych i nie bede przekazywac wiadomosci dalej. Ale to wszystko bardzo zle wyglada. Tak zle, ze od kilku dni mamy uzbrojonego straznika w domu. I zbroimy sie dalej. Ci ludzie to nie sa terrorysci. To sa zlodzieje. Oni czyszcza domu ze wszystkiego co wartosciowe (to przypomina mi, ze powinnam wrzucic swoja prawie skonczona prace magisterska na wirtualny dysk) i krzywdza kobiety. Czy ich zlapia? Nie. Nie mozna na to liczyc. 

Moja firma staje na wysokosci zadania, uzbrojony straznik, pomoc psychologiczna. 100% wdziecznosci. Zaden z domow ktore zostaly zaatakowane nie mial uzbrojonego straznika. Wybieraja slabe punkty. Naszego domu na ich mapie nie ma. I nie bedzie.