poniedziałek, 17 grudnia 2012

Dentysta

Przezylam dzis najbardziej osobliwe doswiadczenie w Kabulu. Bardzo emocjonalne. Ale za nim o tym.

Dzisiaj mialy miejsce dwa zamachy w Kabulu i inne incydenty na terenie kraju. Siedzialam sobie w kolejce do rejestracji w German Clinic (usilowalam pojsc do dentysty), a obok mnie rozmawiali dwaj konkraktorzy (po piecdziesiatce, spodnie bojowki), ze Talibowie wiedza, ze my mamy teraz Christams i dlatego zaatakowali. Kto wie ile w tym prawdy.

Rzecz w tym, ze chcialam dzis pojsc do dentysty i najlepszy (umiarkowanie tani) i higieniczny jest w German Clinic, wlasnie. Niestety wyjechal na swieta. Nastepna opcja to bardzo drogi w Green Village i super drogi w American Clinic. Kolejna opcja bylo zwiedzenie Afganskiej kliniki poleconej przez Filipa i naszego szkockiego kumpla, ktoremu wczesniej ulamal sie zab. Klinika smieszna. Manager wzial nas do siebie do biura, zebysmy nie czekali z ludzimi w poczekalni, chcial obejrzec moje zeby, pytam go czy on tez jest stomatologiem, a on na to, ze... kartografem. Lekarz jest z Tadzykistanu, co oczywiscie sprawia, ze mowi po rosyjsku. Fanjnie bylo z nim porozmawiac ta mieszanka ukrainsko-rosyjska z mojej strony i rosyjsko-angielska z jego. Cztery tankisty i odna sobaka, hahahahaha, ale.... panie, pan nie zdezynekowal narzedzi.... W rengenie klisza upadla kolesiowi na ziemie, a i tak chcial, zebym ja wsadzila do ust... Oczywiscie, ze zwialam. Moje male prywatne doswiadczenia z brudem i brakiem higieny. Nie ma powrotu do Afganskiego standardu dentystycznego. O rany. A jutro Dubaj. Jesli samolot wystartuje - jesli przestanie sniezyc.

niedziela, 16 grudnia 2012

Dzien pracy w Flower Street Cafe

Siedze dzis we Flower Street Cafe, jednej (jedynej) z Kabulskich kawiarni dla expatow i pracuje. Nie poszlam dzis do biura, poniewaz moja regularna wspolpraca z moim wczesniejszym pracodawca wlasnie sie zakonczyla, a wspolpraca z nowym jeszcze nie zaczela. Zaczyna sie w przyszla niedziele. Dla starego pracodawcy bede robic jeszcze troche rzeczy (i to jest spoko) a dla nowego... musze sie przygotowac i mi troche sie stresuje, bo nie mam na to czasu. Ale musze sie przygotowac, bo jezeli tego nie zrobie, nie bede zadawac odpowiednich pytan i nie dowiem sie czego nie wiem. Przez ostatnie 5,5 godziny pilam jawe za kawa i staralam sie byc jaknajbardziej produktywna. Zrobilam 1/10 tego co mam dzis do zrobienia. I przy okazji poznalam szalona Amerykanke-Afganke (!). Co za osobowosc. Jedna z tych ktore mnie przerazaja - dzieli sie detalami swojego prywatnego zycia do osoby, ktorej prawie nie zna - mnie. Jest bardzo "modern" w swoim zachowaniu, ubiorze. Serio - jest bardziej modern niz ja :)
Rozmawialysmy o tym jak dziwnie jest radkowac w Kabulu. Ona jako pol-Afganka ma duzy problem, poniewaz kiedy z kims sie spotyka, jej Afganscy znajommi, mezczyzni robia komentarze z podtekstami, a jeden jej kolega powiedzial: "wiem, ze spisz z Ahmadem, a skoro tak to spij tez ze mna". Kiedy stanowczo odmowila, on sie wsciekl. Nie mogl zrozumiec tej odmowy.
 Tak. To prawda. Zwesternizowane Afganki maja w Afganistanie gorzej niz expatki. Z tego punktu widzenia.

czwartek, 13 grudnia 2012

Porzadek

Dzis pojade osobiscie.
Ostatnio duzo mysle o zmianach ktore we mnie zaszly, zwlaszcza tych, ktore zaszly ostatnio - przez/ dzieki Afganistanowi. Jedna z tych rzeczy jest moj stosunek do przadku. Kiedys, zwlaszcza kiedy bylam dzieckiem, porzadek kojarzyl mi sie z opresja, kontrola i programowo odmawialam utrzymaywania rzeczy w porzadku, ladnego pisania, rownego kolorowania - bez wyjezdzana za linie. Porzadek byl przejawem czyjejs kontroli nad moim zyciem. Moze dlatego, ze to nie ja wybieralam miejsca, gdzie rzeczy przynaleza i gdzie jest ich porzadek. Ostatnio to sie zmienilo. Porzadek jest teraz dla mnie przjawem mojej kontroli nad moja rzeczywistoscia. A balagan przejawem kontroli innych nade mna (jesli nie mam czasu, zeby zrobic porzadek, to znaczy, ze mam za duzo na glowie, a to - choc czesciowo to moje wybory - wplyw swiata zewnetrznego). Zobaczylam jak latwiej jest zyc, jesli tworze system zarzadzania moim byciem, ktory jest stabilny. Uprzadkowany. Przeze mnie. Teraz to ja rysuje linie w moim obrazku.
Ale. Afganistan jest nieprzewidywalny. Zycie jest nieprzewidywalne. A byc moze po prostu zycie jakie sobie wybralam jest nieprzewidywalne jeszcze bardziej.
Mam 25 lat. Pracuje i zyje w Afganistanie. Prawdopodobnie kiedy bede miec 26 lat (za rok), bede gdzies zupelnie indziej. Nie wiem gdzie. I nie, nie przeraza mnie to, ale ekscytuje. Wiem za to co prawdopodobnie bede robic przez nastepne 9 miesiecy - jestem o krok od podpisania kontraktu z nowym pracodawca i u kresu pracy z obecnym na dotychczasowych warunkach. Rok po tym jak usychalam czekajac na kontrakt z Youth Fm, czekam na umowe on trzeciego pracodawcy na terenie Afganistanu. Czy 13 grudnia, rok temu, moglam sie tego spodzewac? Nie.
Tyle zmian. Tyle zwrotow akcji.
I dlatego porzadek jest wazny. A najwazniejszy ten porzadek w srodku. Gdzies pomiedzy sercem, dusza, a umyslem.
No, a poza tym, Afganistan jest wystarczajaca brudny, zeby miec jeszcze syf na biurku ;)

wtorek, 11 grudnia 2012

Tak nas widza.

** History is once again repeating itself in Afghanistan.**

"Those who do not learn from history are doomed to repeat it."

Noted historian and writer William Dalrymple has said the situation in Afghanistan now and during the first Afghan war in 1840s has striking similarities.

Delivering a lecture after the launch of his new book Return of a King at the University of Hyderabad on Monday, he said the first Afghan war was a tale of violent rebellion by the Afghans, of great military humiliation by the British and other political intrigues. The West's first disastrous entanglement in Afghanistan has clear and relevant parallels with the current deepening crisis, Dalrymple said adding: "There are extraordinary similarities between what Nato forces are facing in cities like Kabul and Kandhahar today and what the British forces faced in 1840s fighting the very same tribes..."
Z profilu fb: https://www.facebook.com/UnitedAfghanistan

Czym sie wszyscy ekscytuja

Dzisiaj rano stalo sie dla mnie jasne, ze nadchodza dla mnie wielkie zamiany. Zmiany na lepsze. Czy mozecie uwierzyc, ze moja ulica zostala wylana asfaltem?! Od jutra, jak tylko asfalt wyschnie, bedziemy miec prawdziwa ulice. To jest cos co eskcytuje wszystkich. Prosze mi wierzyc - standard zycia bez asfaltowych jezdni bardzo sie obniza - dojechanie wszedzie zajmuje duzo wiecej czasu i jest strasznie niewygodnie, kiedy podbija Cie non stop na wyobjach. Dlatego jest super - bedziemy miec normalna ulice. Yay!

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Boy or abortion?

"Are you having boy or abortion? Masz chlopca czy aborcje?" Zacytowal dzis na facebooku jeden z moich Afganskich znajomych Aladina z "Dyktatora".

Wczesniej napisal : "hooo, there is a bad news, its a girl where is the trash can :D hahhaha". 

Jego znajomi zaczeli sie z tego smiac. Jakie to zabawne. HAHAHA.

Tak, ogladalam ten film. Uwazam ze ten czarny humor jest zabawny w konwencji filmu. I to zupelnie nie jest zabawne, kiedy mlodzi Afganczycy sie tym ekscytuja.

Moze to moje uprzedzenia. A moze fakt, ze wiem jak w tym kraju traktuje sie kobiety. I jak widze taka niezdrowa ekscytacje to mysle sobie, ze znalezli popkulturwe zrodlo, zeby moc cos takiego publicznie napisac.

Mysle, ze robie sie za bardzo krytyczna i ze nie mam serca do Afganczykow. Ze ich generalizuje i widze co zle. Widze, ze nawet ci fajni i wyksztalceni co po prostu z innego swiata niz ja. I tak wlasnie jest. Oni sa z innego swiata. To jest tak bardzo inna kultura, ze nie moge stawiac im standardow z naszej. Czy to oznacza rasizm czy samoobrone?

Nielubie tego uczucia, kiedy idzie na przeciwko mnie grupka mlodych mezczyzn. Czuje, ze zasady moralne sa w tym kraju inne i sciana "bezpieczenstwa" zazwyczaj przez nie budowana jest krucha jak cienkie szklo. Zasady moralne - mam na mysli to, ze ktos moze po prostu pozwolic sobie mnie skrzywdzic bo jestem blonynka z zachodu, bo jestem kobieta. Skad sie bierze to uczucie? No, sorry, ale jezeli nawet w Urzedzie Paszportowym szef urzedu stara sie zostac ze mna sam na sam i lapie mnie za reke i stara sie pocalowac... Jak mozna komukolwiek ufac?

Sytuacja wygladala tak:

Biuro wizowe. Przyjechalam odebrac wize po 4 miesiacach bujania sie z nia. Donoszenia dokumentow, ktore tak naprawde nie byly wymagane itd. Tak procedura trwa jeden dzien jezeli da sie lapowke. To nie wchodzilo w gre.
A wiec. Biuro wizowe. Jest ze mna F., Afganczyk, prawnik, ktory w naszej firmie pomaga zalatwiac wizy. F. i ja wchodzimy do biura szefa urzedu, ktory ma moj paszport i ma w nim w konu wpisac wize. Szef urzedu zadaje pytania o moje wyksztalcenie i moja prace. F. klamie w Dari, ja o tym nie wiem, bo nie zrozumialam tego co sklamal, urzednik sie wkurza i zaczyna zadawac pytania mi po angielsku, ja odpowiadam prawde. Urzednik wyprasza F. On wychodzi. Urzednik mowi, ze on nie powinien wydac mi tej wizy, ale wydaje ja tylko dzieki temu, ze jest ona dla mnie. Dziekuje. Biore paszport. On lapie mnie za reke i usiluje pocalowac, wyrywam sie i wybiegam, mowiac stanowcze NIE. Po drodze wsadzam paszport (z wiza) do kieszeni i dluga prosta. Mowie o tym F. zaraz jak znajudjemy sie po za budynkiem. Jego reakcja:
- Tylko nie mow o tym nikomu!!!!
Taka reakcja. Jakie to Afganskie. Przemoc/Zniewaga/Naruszenie przestrzeni osobistej wobec kobiety - nie mow o tym nikowu.
Moj drogi F. wszyscy o tym wiedza. Nie mam sie czego wstydzic - nie ja - ten oblech powinien sie wstydzic.
Pozniejszy komentarz B. - wydawaloby sie "spoko Afganczyka" - ze to byla taka jakby troche moja wina, bo przeciez z ta wiza byly jakies problemy. Jakie to proste. Zelazna logika, co nie?

Najlepsze jest to jak zareagowali na to ekspaci:
- Dziwi cie to? Przeciez powszechnie wiadomo jak ten czlowiek sie zachowuje wobec kobiet.
- No chyba cie to nie dziwi?
- To taka jego metoda, zeby sprawdzic czy nie jestes prostytutka, wszystko ok.

SERIO? SERIO?

Chcialabym poznac Afganczykow o ktorych pomysle, ze sa spoko. Tak serio, serio spoko. Na razie znam takich dwoch. Przytlaczajaca reszta budzi we mnie uczucia negatywne: poczucie, zechca mnie oszukac, ze nie szanuja mnie, obawe, ze zaraz ktos przekroczy jakas granice. To nie jest kraj dla kobiet, ktore staraja sie "normalnie zyc". To jest kraj dla kobiet, ktorym zawsze towarzyszy ochrona.

A co dobrego? Duzo. Po prostu poddaje namyslowi ta bardziej mroczna czesc otaczajacej mnie rzeczywistosci. Bo moze i tak - niebo w Kabulu ma kolor pieknego blekitu, moi znajomi sa wartosciowi i zajmoje sie ciekawymi rzeczami, ale to wszystko swiat ekspatow w ktorym cicho gra jazz. A tam, za brama, otwiera sie Afganistan. 

sobota, 8 grudnia 2012

Ataturk, Hitler i Gandhi

Swietnie wyksztalcony Afganczyk z mniejszosci Turkmenskiej. Prawnik. Zona, dwojka dzieci. Sline zwiazki z Turcja. Rozmawiamy o jego planowanym wyjezdzie to Turcji w styczniu...
- Moja zona tym razem rowniez jedzie ze mna. Ona bardzo nie lubi kiedy jezdze sam. Mowi, ze nie chce, zebym ogladal sie za dziewczynami. Szczegolnie w kurortach i na plazach. Ja mowie jej za to, ze majac taka zone, nie ma po co, nie ma sensu i potrzeby ogladac sie za kims innym.

Zareagowalam entuzjastycznie, mowiac - Oh, Panie H., alez pan jest romantykiem. - Wszyscy sie smieja. Zaczynamy rozmawiac o Uzbekistanie, Sufizmie, Turcji i dobijamy do tematu ludzi, ktorych H. uwaza za wielkich. I mowi, ze:
- Najwazniejszy jest na mnie moj Prorok. On jest w innej kategorii. Ale jezeli chodzi po prostu o wielkie postacie ktore lubie to to bedzie najpierw Ataturk, potem Hitler i Ghandi.

Wcielo nas.

"Dlaczego Hitler?
Poniewaz on byl bardzo serio i zrobil dla swojego kraju. Podniosl go z upadku. I co najwazniejsze przerobil na mydlo tych ktorzy lamali prawo. How cool is that?
Ghandi bo byl bardzo uduchowionym przwyodcom dazacym do zjednoczenia kraju.
No i Ataturk bo zakoczyl okres Impredium Otomanskiego i przeniosl Turcje w nowe czas, na przyklad zmieniajac alfabet.
Afganistan potrzebuje conajmniej dziesieciu Hitlerow, zeby bylo normalnie."

Uwazaj, Twoje zyczenie moze sie spelnic.

Obsesja silnego przywodztwa w kraju bez pozytywnych liderow.

Moj kolejny Afganczyk do kolekcji. Wczesniejszy wielbil Stalina.

No i jak mozna wielbic Ghandiego i Hitlera w jednym momencie? Odpowiedzia jest "strong leadeship", silne przywodztwo. Inne drogi. Ten sam cel.

To jest tak ciezkie do pojecia.

środa, 5 grudnia 2012

Smieci i frustracja ekspata

Nie zwracam uwagi na smieci i brud. To po prostu dla mnie czesc Afganskiego krajobraziu. Czy raczej, czesc krajobrazu Kabulu. To normalne. Przepelnione smieciami rynsztoki? Staram sie po prostu w nie nie wpadac. I staram sie za to zwracac uwage na piekno - na osniezone gorskie szczyty, na roze w kabulskich ogrodach.
Dzis jeden z moich wspolpracownikow wszedl do biura nabuzowany od stop do glow. Klapnal na krzeslo i powiedziam - "Mam dzisiajantyafganski dzien. Nie moge juz zniesc, ze tych ludzi nic nie obchodzi. Nie odbchodzi ich czy maja brudno przed swoim domem, nie odbchodzi ich nic. Wychodzac z domu widzialem jak facet wrzucal worki smieci do rynsztoka przed swoja brama. I nic go nie obchodzilo, ze ulica byla dopiero co wyromontowana i ze mogloby byc na niej czysto. Jak oni maja stworzyc panstwo jezeli nie sa w stanie zadbac o czytsosc swojego podjazdu. Mam wrazenie, ze oni tylko czekaja jak zachod z stad wyjdzie i wszystko zniszcza. Nikogo nic nie obchodzi. Tak samo nic nie obchodzi tych zagranicznych ktorzy tu pracuja bo wiedza, ze ich praca zostanie zniszczona. I tak nic nikogo na prawde nie rusza. Wszyscy tylko chca sie dorobic."
Tak, to byla lekko depresyjna tyrada. To nie jest odosobniony poglad. I jakies to takie kiepskie.  

sobota, 1 grudnia 2012

Boks i rasizm

Wszystko uklada sie fantastycznie, ale jednak cos zaczelo mnie trafiac. Moze po prostu potrzebuje wakacji - w koncu spedzilam po za Afganistanem 18 dni w ciagu calego roku. Lapie mnie cos w rodzaju frustracji/zlosci, zmeczenia i ciezko sie tego pozbyc. Nie jest zaskakujacy fakt, ze taki stan umyslu i uczuc dopada mnie w czasie kontaktow z Afganczykami. Nie wszystkimi, ale tymi z ktorymi lacza mnie wiezy zawodowe/pracujac dla mnie. Ludzie, ktorzy nie wykonuja swoich obowiazkow, ludzie ktorzy traktuja mnie jak "kobiete". Sytuacja w ktorej nie moge zachowywac sie milo i przyjacielsko bo to oznacza oposzczenie gardy a w tym kraju od tego tylko krok do sytuacji gdy ktos przeinterpretuje takie zachowanie jako zachete na flirt. Bycie bezustannie nastawiana na obrone/atak - meczy. Ale z drugiej strony mam juz na tyle dlugi trening, ze sie przyzwyczailam. Rzecz w tym, ze taka sytuacja tworzy poklady agresji, ktroej nie mozna sie latwo wyzbyc. Agresji cichej i ukrytej, ktora siedzi gdzies tam za sercem. Ale trzymanie jej na wodzy nie jest latwe. Wczoraj znalazlam fantastyczny sposob na pozbycie sie tej negatywnej enegrii. Pozlismy z Filipem na silowniem wzielismy rekawice i zaczelimy "trenowac boks". Tzn. na zmiane pokazywalismy sobie rekawice w ktora to drugie udezalo seriami. O rany - jakie to bylo fantastyczne. Dwie godziny na silowni, godzina takiego wyzycia i czuje sie znowu soba.

To smutne, ze interakcje z mieszkancami tego kraju budza we mnie takie emocje. To ta roznica kulturowa o kotrej tyle mowi sie. Ale i tak nie czuje sie tak zle, bo wiem ze jestem wobec wszystkich szczera. Szczerze nienawidze ludzi ktorzy naduzuwaja wladzy, zeby mnie fizycznie molestowac i szczeze niezgadzam sie z przekonaniem, ze bedac kobieta nie ma prawa zwracac uwagi mezczyznie. Jesli jestm jego szefem - robota ma byc zrobiona i moja plec nie ma nic do tego.

Zauwazylam, ze ludzie, ktorzy pracuja w duzych organizacjach "pomagajacych" traktuja Afganczykow jako beneficjentow pomocy, dziwne zjawisko, a nawet cos mniej niz ludzi. Jak dzieci. Jak tych "innych", nierozgarnientych, gorszych, dziwnych prawie nie-ludzi. To jest przerazajace, bo teraz widze w jaki sposob w ludziach rodzi sie rasizm. Inny jezyk, inna kultura, inny zapach i ci fenomenalni, swietnie wyedukowani ekspaci staja sie rasistami. Nie wiem czy mozna byc rasista w bialych rekawiczkach, albo rasista w inny sposob, ale. Panuje powszechne przekonanie, zeby nie zapraszac afganskich znajomych na facebooka oraz ignowowac ich zaproszenia. Bo przeciez tak bardzo nasze zycie rozni sie od ich, ze nie moga zobaczyc naszych zdjec. Itd. Oni sa w gruncie rzeczy zagrozeniem. Chca "nas" oszukac. Chca "nam" zrobic krzywde. Ale:

Mialam rozmowe z doradzca jednego z ministerstw. Swietny gosc. Amerykanin. Ktory powiedzial mi. Nie szanujemy ich, uwazamy ich za zlo tego kraju. Ale robimy dla nich projekty rozwojowe. Pomocowe. Widzisz paradoks?

Nie, nie widze. Widze ludzi ktorzy sie nawzajem nie rozumieja. Niezrozumienie powoduje agresje. Brak szacunku rodzi brak szacunku. I dlatego, zeby nie wyzywac sie na ludziach ja osobiscie potrzebuje sportu. Boks jest najlepszym z dotychczas wyprobowanych. Worek treningowy zawisnie w moim domu juz niebawem, wszak mam tu pracowac jeszcze z 10 miesiecy. I zrobie wszystko, zeby widziec co dobre. Bo tak - jest tak duzo doberego w okol nas. Tak duzo dobrych ludzi.