czwartek, 27 marca 2014

Krzywa powrotowa

Niektórzy znoszą to łatwiej. Ja zawsze przeżywam jak wyjeżdżam z Afganistanu. Wylot jest zawsze dużym stresem. Czy będzie jakiś problem? Czy czy będzie ok? Samolot startuje. Niesamowite krajobrazy z lotu ptaka. I rozprężenie następuje, stres opada, zdrowie siada. Praktycznie zawsze jestem chora przez 2-3 dni po wylocie. Potem jest zachłyśnięcie się "światem zewnętrznym" - czystością, tym jak ludzie są mili, że można chodzić po ulicy, że nikt nie zaczepia. Zajmuje to jakiś czas, żeby opuścić gardę i przestać się kontrolować, czy aby się nie uśmiecham w miejscu publicznym. Potem zaczyna się czuć lepiej i lepiej, ale ciągle "niespokojnie", potem jest zjazd, a potem się wraca powoli to tego kim się jest w "normalnym świecie".

Niesamowite jest to ile się ma "w normalnym świecie" przestrzeni w umyśle na bycie kreatywnym i zorganizowanym. W Afganistanie tyle energii spala się na "przetrwanie", że bardzo ciężko jest osiągnąć poziom produktywności na poziomie nie wiem... 3/4 tego co po za Afganistanem. 

O rany. Jak CUDOWNIE jest móc pracować w "normalnym świecie" - jest w HQ mojej organizacji. Można się śmiać na spotkaniach, pić kawę z maszyny i się nie marźnie :) I właśnie ktoś mnie zaprosił na wspólne jedzenie lunchu w kafeterii - tak po prostu :) 

To jak bardzo doceniam małe-duże rzeczy normalnego świata jest nie-do-opisania. A tymczasem w Afganistanie zbliżają się wybory.

Chłopaki ze sklepu z latawcami

poniedziałek, 24 marca 2014

Jak wyjaśnić Afganistan

Wróciłam na kilka tygodni do Europy ze względu na wybory w Afganistanie. Wybory oznaczają problemy zwłaszcza, że Talibowie zapowiedzieli, że będą starać się przeszkodzić w procesie wybierania nowego prezydenta. Zapowiedzieli przemoc. I tak też się dzieje - w zeszłym tygodniu miał miejsce tragiczny atak na pięciogwiazdkowy hotel Serena a tego samego dnia wcześniej bardzo duży atak na posterunek policji. Podczas ataku na Serenę - którą dobrze znam, tak samo jak Tavernę - zginęli cudzoziemcy ale też Afgańczycy - dziennikarz AFP, jego żona i dwójka dzieci. Miałam moment, że myślałam, że jedną z ofiar - cudzoziemców - jest moja znajoma. Not fun. Nie kiedy czekasz na email od niej a ona nie odpisuje, bo nie miała internetu. I jak mówić o takich rzeczach? Jak opowiadać o Afganistanie w świecie w którym takie rzeczy się nie zdarzają i miejmy nadzieję nigdy nie zdarzą? Jak mówić o poczuciu, że pokój jest kruchym luksusem a codzienna spokojna rutyna absolutnym przywilejem? Nie wiem. 

Spotkałam się z jedną z moich znajomych, poznanych w Kabulu. Ona wyjechała 8-9 miesięcy temu i jej wspomnienia są zupełnie inne. Też mówi o tym, że będąc tam ciągle się bała, czy może raczej była zestresowana, ale ja mam wrażenie, że te ostatnie miesiące, zwłaszcza przemoc wobec cudzoziemców, celowana w cudzoziemców, bardzo jakoś kiepsko na mnie wpłynęły. Mam takie gorzkie poczucie, że nie bardzo widzę perspektywę na happy ending dla tego kraju. Staram się jednak widzieć happy ending dla siebie, choć tym razem perspektywa powrotu do Afganistanu jest hm.... nieciekawa. A z drugiej strony w mojej nowej - już nie tak nowej - pracy widzę tyle dobrego. Niesamowitych zmotywowanych, cudnych ludzi, którzy robią wszystko co mogą, żeby rozwijać edukację rolniczą w Afganistanie. Pasztuni, Hazarowie, Tadżycy - mężczyźni i kobiety - razem. Piękne, naprawdę piękne. Nie jest to oczywiście obrazek idealny, ale cała ta instytucja jest efektywna i naprawdę działa. Czyli się da. Pomoc zagraniczna może naprawdę działać - jeśli się to mądrze zaplanuje i rozegra. Nie projekt na dwa lata, a na siedem lat. Nie "masa cudzoziemców z wysokimi pensjami pomiatająca Afgańczykami" a max. 3 cudzoziemców w całej instytucji i Afgańczycy którzy są szkoleni, couchowani, mentorowani żeby przejąć kierownictwo i samodzielnie kierować projektem/instytucją. Tak. Właśnie tak. 

No, to to by było na tyle. Pozdrowienia z Europy :) 

sobota, 1 marca 2014

Mój pierwszy wywiad

Wygląda na to, że polskie media zaczynają interesować się Afganistanem w stopniu większym niż zazwyczaj ze względu na polskie wojska powoli wycofujące się z Ghazni, z Afgu. Ciekawe co z tego wyniknie, bo mam nadzieję, że to nie będzie czas gorzkich podsumowań, a raczej czas na zobacznie jak niesamowicie niektóre aspekty życia w tym kraju zmieniły się na plus. 

Dziennikarka Bankier.pl przesłała mi kilka pytań na temat życia codziennego w Afganistanie. Co było dla mnie bardzo pozytywnym doświadczeniem - naprawdę się przygotowała do tego wywiadu. Przejrzała bloga do pierwszej notki. Co było negatywnym doświadczeniem to, to że to była taka trochę rozmowa z sobą samą, bo przez mój problem z Internetem i niemożność używania skypa, musiałam po prostu napisać mikro esej na każde z pytań, a nie zaangażować się w prawdziwą rozmowę. Tak czy siak - miło mi, że mogłam opowiedzieć o Kabulu. Proszę rzucić okiem: http://www.bankier.pl/wiadomosc/Tam-mieszkam-Afganistan-cz-1-3060019.html

Dzisaj w drodze do pracy minęłam tego pana.