piątek, 30 listopada 2012

Design Center

Siedze sobie w Design Center w Kabulu. Jednej z restauracji lubianej tak przez expatow. To niesamowicie zaprojektowane miejsce, ktorego wlascicielem jest architekt/artysta/dekorator, ktory studiowala w Stanach i we Wloszech, tam tez pracowal a obecnie projektuje dywany i domy bazujac na tradycyjnym Afganskim stylu. Poloczonym z nowoczesnym luksusem. Designer nosi sie calkowicie europejsko. Siedzi naprzeciwko mnie przy innym stoliku i tlumaczy fantastycznie pieknej amerkance roznice w wykoczeniach patu zwanej tez kalifa - czyli cos co mozemy nazywac tradycyjnym afganskim kocem-plaszczem. Ten czlowiek o lokalnym  designie wie wszystko. Ma niesamowita umiejetnosc troski o detale. Design Center - restauracja - zaprojektowana jest jak tradycyjny Afganski dom ze scianami z cegly i blota, wnekami na lampy oliwne i wewnetrznym rynkiem ktory w lecie przyslaniaja bambusowe plachty, a obecnie otwiera sie nad nim blekitne niebo. Jezeli nie byliscie w Afganistanie - niewidzieliscie takiego blekitu. Blekitu Afganskiego. Gdzies pomiedzy kolorem Lapis Lazuli i Turkusu. Najczystszy blekit swiata.
Etniczne materialy pokrywaja sofy. Rzezbione drewniane stoliki przykryte szklem. Miedzynarodowe grupki dyksutujace po francusku i po angielsku. Cicho grajacy jazz, przelatujace wojskowe samoloty i unikalnie w Afganistanie - dobra latte. Czas popracowac. Moze w miedzyczasie moje peach pie przydzie. 

czwartek, 29 listopada 2012

Osobiscie

Mam badzie silne poczucie, ze tak duzo zalezy od podejscia do przezywanych doswiadczen. Mozna patrzec na siebie z bliskiej perspektywy i widziec wszystkie niedostatki dnia codziennego, albo pozwolic sobie zrobic krok w tyl i obejrzec sie daleszej perspektywy.
Jesli mialabym na siebie spojrzec z bardzo bliska to jestem osoba, ktora dzisiaj zdenerowowala sie po klotni z czowkidorem (odzwiernym), ktory nie chcial wykonywac swoich obowiazkow. Jesli spojrze na siebie z dalszej perspektywy to okaze sie ze jestem dwudziestopiecioletnia kobieta, ktora od roku pracuje w Afganistanie i potrafi poradzic sobie w ciezkicj sytuacjach, w stresie, w braku komfortu. Moglabym zawiesic sie na tym co blisko i co uciazliwe i widziec tylko to co sie nieudaje, co jest ciezkie, albo dac sobie oddech bedac dumna z tego co robie i jak sobie radze. Zaskakuje mnie to, ale zaczynam pozwalac sobie byc dla siebie laskawsza, mniej krytyczna, bardziej doceniajaca siebie sama. To mile.

wtorek, 20 listopada 2012

Gaza

W zwiazku z tym co dzieje sie obecnie w Strefie Gazy na moim Facabooku zapanowalo poruszenie. Wielu Afganskich znajomi wzywa do podpisywania petycji co do zaprzestania przemocy.

Jenden z nich - student architektury - napisal:

I feel so helpless when I see whats going on in Gaza. Never felt like that before :( Wish I can do something for them without praying for them. But I can't .
Jeden z profilow prowadzonych przez czlonka disapory Afganskiej opublikowal zdjecie Hitlera stwierdzajace, ze ten nie wymordowal wszystkich Zydow aby pokazac przyszly pokoleniom tych ktorzy zostali i pokazac przed czym ich "bronil". Bylo wiele komentarzy krytykujacych ten wpis i mowiacych, ze to nie po muzulmansku, ze to nie do zaakceptowania, ale niestety byly takie, ktore mowily, ze Hitler byl "the best".

Nie raz slyszalam, ze Afganczycy stereotypowo nie lubia Zydow i panstwa Izrael. Rozumiem, ze utozsamiaja sie z Palestynczykami, bo tak jak oni sa muzulmanami. Jeszcze duzo musze sie o tym kraju nauczyc.

Pozniej:
Tak sobie poogladalam zdjecia z Gazy i tak mysle, ze czasem to nie musi byc programowy antysemityzm. Tylko ludzki odruch. Kto lepiej niz Afganczycy zna dramat wojny?

poniedziałek, 19 listopada 2012

Urodziny w "Scene"

Zwykle bylam ta strona ktora pisze, a dzieki mojej imprezie urodzinowej zostalam ta o ktorej napisano. Expacki magazyn Scene opublikowal zdjecia z moich i mojej dobrej znajomej urodzin. To byla dobra impreza. A znalesc sie w "Scene"? Mile.







sobota, 17 listopada 2012

Aszura na horyzoncie

Pierwszy raz od miesiecy jest pochmurno. Kolory sa mniej jaksrawe a ludzie wydaja sie jacys spokojniejsi. Na wiosne, kiedy jeszcze pracowalam w Afganskim radiu, kilka razy slyszalam, ze pochmurne dni sa ulubionymi dniami Afganczykow, bo wprowdzaja ich w uspokajajacy nastroj. Moze i tak, skoro tych pochmurnych dni w roku ze dwadziescia i sa po prostu mila odmiana.

Wczoraj mialam bardzo ciekawa rozmowe z taksowkarzem. Przy skrzyzowaniach pojawily sie bardzo wysokie "bramy" - metalowe rusztowania z czarnymi materialowymi plachtami, calymi zapisanymi. Zapytalam sie wiec kierowcy o co w tym chodzi, bo przeciez przeczytac wciaz nie potrafie. Chodzi o Aszure. Aszura to swieto obchodzone przez Szyitow, ktorzy w Afgansistane sa reprezentowani przez Hazarow. To dziesiec dni smutku, zaloby bo wnuk Proroka zostal zabity. Aszura oznacza po Arabsku dziesiec dni. Dziesiaty dzien jest krwawy. Mezczyzni nacinaja sobie czola i biczuja plecy, zeby doswiadczyc/brac udzial w odczowaniu duchowej i fizycznej smierci Hussajna. Tak zrozumialam co powiedzial mi kierowca. Dodal tez, ze moglo to byc jakies sto lat temu, kiedy Hussajn umarl. Zrobilo to na mnie mocne wrazenie, bo ten mlody czlowiek, tak bardzo staral sie, zebysmy wzieli jego opowiesc nie za bajke, ale za osadzona w rzeczywistosci historie. Dokladnie opisal mi pokrewienstwo Hussajna z Mahometem, jakby to mialo dodac historii realizmu. A potem dodal, ze swieto Aszury nie jest dobre, bo ludzie umieraja nawet od samobiczowania i nacinania "malymi nozykami". Powiedzial tez, ze to jest swiet tylko "shia people", "sunni people" nie robia takich rzeczy. Sunni, czyli w Afganistanie wszyscy inni niz Hazarowie. Kierowca podkreslil tez, ze w zeszlym roku to sie bardzo nie podobalo Talibom i dlatego zrobili ten wielki wybuch w meczecie szickim, kiedy zginelo ponad szesdziesiat osob. Musze sie dowiedziec kied to swieto ma byc obchodzone dokladnie - bo z tym kiezycowym kalendarzem to nigdy nic nie wiadomo, i upewnic sie, ze zachowam sie z rozwaga i bezpieczenstwem w tym dniu. Najlepiej nie wyjsc spod koldry.


wtorek, 13 listopada 2012

Kobieta na rowerze

Jak tylko przyjechalam do Afganistanu jedna z expatek opowiedziala mi historie swoje bardzo nieprzyjemnej przygody. Dziewczyna czula sie dobrze w Kabulu, bylo cieplo, idealna atmosfera do jezdzenia na rowerze. Kabul to takze miasto rowerzystow - wiekszosc pomyka na ciezkich "rosyjskich" rowerach w stylu naszej starej, dostepnej w Polsce, Ukrainy. Rower to bardzo dobry srodek transportu w niewyobrazalnie zakorkowanym miescie, ktore po prostu nie bylo zaprojektowane na sytucaje, ze prawie kazdy srednio zamozny Kabulczyk ma samochod. Moja znajoma cieszyla sie urokami Kabulu z pozycji dwoch kolek az pewnego razu dostala w glowe kamieniem. Komus widac biala kobieta na rowerze bardzo sie nie podobala. Z tego wlasnie wyciagnelam wniosek, ze rower wiaze sie z dodatkowym, niepotrzebnym ryzykiem. Az pewnego dnia w pazdzierniku zobaczylam tuz kolo British Cemetery biala, szesdziesiecioletnia kobiete, bez chusty na glowie, pedalujaca przez miasto. Zjawisko. Chcialam zatrzymac mojego kierowce i pytac! Pytac kim jest, co tu robi, dlaczego jezdzi na rowerze. Niestety wessal nas miejski traffic i zjawisko odpedalowalo. Jestem pewna, ze ja widzialam. Miala glowe zadarta to gory, dumna sylwetke, biale wlosy upiete w kok. Inshallah zobacze ja jeszcze i wtedy chocbym miala za nia biec dowiem sie kto to. Kobieta na rowerze - prosze mi wierzyc, to jest naprawde cos.  

czwartek, 8 listopada 2012

Przez plot

Dzisiaj miala miejesce groteskowa sytuacja. Chowikidor (odzwierny/straznik) zamknal furtke i wyszedl zostawiajac mnie i Filipa zamknietych w domu. Pobieglismy szukac klucza, ale zaden nie pasowal. Po drugiej stronie bramy stoi moj kierowca i czeka az sie zbiore i bedziemy mogli pojechac do biura a ja nie moge sie wydostac. Ok - szybki rekonesans - na naszym murze nie ma drutu kolczastego, wiec czemu by nie przejsc przez niego gora. I wszystko byloby super tylko po zewnetrznej stronie mur jest znacznie wyzszy wiec skakanie bylo srednim pomyslem, ale skoro bylam juz na gorze - tak NA MURZE w Kabulu - to krzyknelam do mojego kierowcy, zeby jechal bo mi to jeszcze troche zajmie. Mam wraznie, ze to byla jedna z bardziej zabawnych sytuacji ktore mu sie ostatnio przydazyly bo nie mogl sie sie opanowac i przestac smiac. Pojechal. Trzy minuty pozniej pani sprzatajaca powiedziala nam, ze glowna brama byla caly czas otwarta.....