środa, 11 lipca 2012

Pierwsze kroki w kurzu

Pierwsze doswiadczenie po przyjezdzie do Kabulu to oczywiscie lotnisko. Z ktorego oczywiscie nie mam zdjec, bo lepiej nie ryzykowac ich robienia, a juz napewno lepiej ich nie publikowac. Ale. Po wysciu po za terminale (ktore wygladaja jak dworzec autobusowy), przejsciu kilometra do wyjscia, robisz krok w kurz i slonce. I widzisz to:

Kolejna pierwsza rzecz spotka Cie w biurze, kiedy spotykasz pierwszego gekona:



I bardzo sie starasz, zeby nie stracil ogona - wynosisz go na zewnatrz.


Jest taki lekki, ze prawie go nie czujesz na dloni. (W tle moja Afganska koszula;))

 A to wszystko otaczaja roze,

Akacje,


i gory.....


W powietrzu wiruje muzyka i kurz. 

sobota, 7 lipca 2012

Polo na sloniach

Rzadko miewam takie chwile jak ta. Siedze przed komputerem, zjadlam juz piec serkow Babybel, a teraz rozpoczynam paczke skittelsow. Jest jeszcze widno, a ja juz nie jestem w pracy. Czekam az Francuz sie ogarnie i pojdziemy na kolacje. To wlasnie jest super w dzieleniu domu z fajnymi ludzmi. Mozna razem wyjsc, a nie trzeba sie wczesniej na to umawiac. Po prostu -Jestes glodna? -Jestem. -To chodzmy do Venue.

I to jest kolejna super sprawa. Moj dom jest zlokalizowany na tyle blisko Venue, ze mozemy tam pojsc. Wlasciwie moja okolica jest pelna restauracji. Co moze byc interesujacym odkryciem dla tych, ktorzy uwazaja, ze w Kabulu nie ma nic po za wojskiem. Restauracje dzielimy na expackie i nie-expackie. Jak je rozrozniamy? W nie-expackiej idac sama na lunch czulabys sie niezrecznie. Jako kobieta. W expackich, przekraczasz brame, mijasz ochroniarzy z karabinami, ktorys przeszukuje Ci torbe, ktos sprawdza Cie wykrywaczem metalu, przekraczasz kolejna brame (drzwi pancerne) i wchodzisz do swiata ktory pachnie kolonializmem zmieszanym z czym... no wlasnie z "Kabulem". Ale nie tym "Kabulem" ktory istnieje na prawde, ale tym ktory kazdy z nas buduje w swoim - no wlasnie, czym? - sercu.

Ostatnio bedac na BBQ uslyszalam rozmowe, ktora mnie zadziwila. Otoz poznalam narodowa reprezentacje Afganistanu w ... polo na sloniach. Tak, tak. Takie rzeczy robi sie chyba w Katmandu, jesli dobrze pamitetam. Wykupujsze uczestnictow w konkursie, slonia wyporzyczasz. I grasz sobie w polo b. dlugim kijem. Z grzbietu slonia. Uczestnictwo w konkursie kosztuje 12 tysiecy. Dolarow. Do tego hotel. Przelot. Jedzenie. No i jezeli chcesz  wypelniac akwarium dzinem od czasu do czasu - to wiecej. W kazdym razie - co jest wazne - konkluzja opowiesci od polo na sloniach bylo to, ze reszta druzyn bardzo nie lubila narodowej reprezentacji Afganistanu, poniewaz -tu cytat- zachowywalismy sie tak jak bysmy wyszli z Gandamaka. Gandamak to po za traktatem, ktory przyznal Pasztunistan Indiom/Pakistanowi, to knajpa, pub - stylizowany na XIX wieczna oficerska kantyne. No w sensie kanjpe dla oficerow angielskiej marynaki wojennej - ryciny okretow pod zaglami. Mapy morskie. Mapy morskie! Co za ironia losu. Przez traktat zwany Gandamakiem (prosze sprawdzic, bo wiem to ze zrodel mowionych) obecny Afganistan nie ma dostepu do morza. A tu taki hit.
W Gandamaku na pierwszym pietrze wisi napis "Afganczykow i muzlmanow NIE obslugujemy". Podobno wlasciciel poszedl siedziec za sprzedawanie alkoholu muzulmanom i to go tak nastroilo. W kazdym razie Gandamak ma swoj klimat. Jedni go lubia, inni nie (X- Nie chodze do lokali gdzie nie wpuszczaja Afganczykow! Y- W koncu knajpa, gdzie moge sie zrelaksowac). W kazdym raze "zachowywac sie jak po wyjsciu z Gandamaku to byc glosno, byc wulgarnym, odreagowywac". Prosze sobie wyobrazic odreagowywanie takiego czegos, czego niektorzy tu doswiadczaja. Jazda.
Tak wiec nasza druzyna narodowa nie byla lubiana bo tam taki swiat och i ach, a oni tacy "Gandamak". A co konkretnie? No wlasnie zdazylo im sie napelnic akwaium dzinem. A potem je oproznic.

Kabul. Miasto zakurzone. Obskorne. Postsowieckie. Ortodoksyjne. Biedne. Bogate. Pelne dzwiekow. Suche. 

wtorek, 3 lipca 2012

Afganistan - rady

Goracy dzien w Kabulu. Spedzilam poranek w banku, gdzie byla cudowna klimatyzacja, a potem dwadziescia minut w korku, w taksowce. Ubrana na czarno. W bialym szaliku przykrywajacym wlosy. Zakutana od kostek po czubek glowy. Czulam sie jak w suchej salnie.

Ten wpis jest odpowiedzia na to co znalazlam w statystykach bloga - ktos na niego trafil wyszujac fraze "jade do afganu rady". Sluze wiec porada, bo chociaz napewno nie wiem "wszystkiego" podziele sie tym co wiem.

Co powinienem zrobic przed wyjazdem do Afganistanu i na miejscu?

1) Pierwsze i najwazniejsze - przeczytac gdzie tak naprawde jedziesz i zdac sobie sprawe, ze tu "nic sie nie dzieje dopoki nic sie nie dzieje". Zdaje sie, ze Afganistan wciaz jest "strefa wojny", wiec trzeba miec tego swiadomosc. I z ta swiadomoscia sie decydowac.

2) Ubezpieczyc sie. Dzieki mojej Mamie ogarnelam ten temat, bo sama pewnie bym to zignorowala, ale to WAZNE. Ostatnio poznalam dziewczyne, ktora musiala byc z przyczyn zdrowotnych ewakuowana z Konga do Kanady i nie byla ubezpieczona.... Oplate za ta przyjemnosc bedzie placic do konca zycia. A nie zarabia malo.
Jestem ubezpieczona w Warcie (to nie jest reklama) i wiem, ze sa dwie opcjie - zwyczaja + atak terrorystyczny. Zwczajna oznacza, ze jak zlamiesz noge to zrefunduja Ci leczenie. Jesli jednak zlamiesz noge w wyniku ataku terrrystycznego - to sorry, ale nie. Opcja druga oznacza, ze pokryja Ci leczenie wszystkiego co wyniklo w wyniku dzialan wojennych i terroryzmy. Ta przyjemnosc kosztuje - jesli dobrze pamietam - 1700 zl za miesiac.

3) Zaszczep sie. Sprawdz na co musisz sie zaszczepic w danym roku - to sie zmienia z roku na rok i zrob to. Zaowocuje to wydaniem Ci zoltej ksiazeczki szczepien. Nie ignoruj. Twoje zycie bedzie trwac jeszcze troche. Chcesz je przezyc z mysla, ze zignorowales cos przez co np. boli Cie brzuch?

3.5) Kup lekarstwa. Zapas Nifuroksazydu jest obowiazkowy. Tutaj nie maja nic co Ci pomoze na zatrucie pokarmowe oprocz antybiotykow (ktore kupisz bez recepty i ktore sa smiesznie tanie), ktore to wyniszcza Ci organizm. Ja przez pierwsze pol roku chorowalam srednio co dwa tygodnie. Kiedy zdajesz spobie sprawe, ze nosisz w torebce "prewencyjenie" antybiotyk ktorym leczy sie waglika - to znak, ze cos tu nie gra. Nifuroksazyd jest ok. I wez cos co Ci pomaga na przeziebienie. I WODE UTLENIANA lub SPIRYTUS. To chyba ma zwiazek z prohibicja, ale oni nie sprzedaja takich rzeczy. Trzeba sie dezynfekowac takimi srodkami uzywanymi do operacji, ktore brudza "forever".

4) Kup odpowiednie ubrania, bo tu ich nie kupisz. Kup zwlaszcza buty. Jezeli jestes kobieta i masz rozmiar stopy powyzej 39 - zapomnij o kupowaniu czegos w Kabulu. Nie znajdziesz.
Mozesz oczywiscie uszyc sobie ubrania, ale zeby to zrobic musisz pojsc do krawca, a pojscie do krawca bedzie wymagalo od Ciebie wyjscie poza Twoja bezpieczna strefe, kontakt z miejscowymi - a do tego trzeba "dorosnac".

Zima&Lato. Zima bedziesz zamarzac, a latem bedziesz sie pocic. Nigdy nie bylam w Indiach, ale Ci co byli mowia, ze tu jest duzo lepiej, bo to "dry heat". Pamietaj wiec, zeby kupic tez dobrej jakosci dlugie spodnie, ktore beda przwiewne. Na zime zaopatrz sie w rekawiczki, ktore umozliwa Ci pisanie na komputerze. Ja sie prawie nabawilam odmrozen piszac 10 godzin dziennie przy -5 w biurze. 

Ubrania to jest cala epopeja. Po pierwsze droga Czytelniczko - Zaopatrz sie w koszule z dlugimi rekawami. Dlugi rekaw podwiniesz w biurze i oposcisz kiedy wyjdziesz na ulice. Koszula powinna zaslaniac Ci tylek. Nie bedziesz lubic sposobu w ktory na Ciebie patrza jezeli tego nie zrobisz.

5) Zacznij sie bac.
Generalnie - nic tu sie zlego nie dzieje. Codziennie wstaje rano, patrze na gory. Jade do pracy. Pracuje, jem lunch. Wieczorem widze sie ze znajomymi. Imprezujemy. ALE. Jak tu przyjechalam, jedna madra dziewczyna powiedziala mi, ze nalezy sie bac, bo to spowoduje, ze sam siebie nie wystawisz na niebezpieczenstwo. Nie chodzi o codzienna panike "dzis napewno zaatakuja", ale jak slyszysz serie z karabiny maszynowego to moze lepiej nie podchodz do okna zobaczyc "co sie dzieje". Moze lepiej nie spaceruj w nocy z jednego konca miasta na drugi. Moze lepiej nie flirtuj z Afganczykami.

6) Uspokoj sie.
Ludzie, ktorzy Cie otaczaja w generalnej wiekszosci absolutnie nie chca Cie skrzywdzic. Oszolomy zdarzaja sie wszedzie. Badz mily i cierpliwy wzgledem napotkanych lokalsow i mimo, ze beda wydawac Ci sie niezorganizowani i leniwi - nie masz prawa traktowac ich z perspektywy rasistowskiej swini. Byc moze bedzie to od Ciebie wymagalo medytacji. Przygotuj sie na to.

7) Dbaj o kondycje
Nie moge sobie wyobrazic bardziej siedzacego trybu zycia niz Kabul. Dom-Taxowka-Office-Taxowka-Part-Taxowka-Dom. Kabul oferuje darmowe lekcje Tanga i Salsy. Platna (cudna) joge. Silownie. Silownia w Hotelu Serena jest droga. $30 za wejscie. W zaleznosci od stosunku Twojej pensji do frustracji, silownia bedzie warta zaplacenia tej ceny lub nie. W Serenie masz tez basen na ktory jako kobieta mozesz przyjsc w kostiumie kapielowym.

8) Zapomij o karcie platniczej.
Uwaga. W Kabulu bankomaty dzialaja, ale czasem nie dzialaja. To czasem jest glownie wtedy gdy akurat skonczyla Ci sie gotowka. Wyplacaj kase "na zas" lub popros szefa, zeby wyplacal Ci czesc gotowki, a czesc przelewal na konto.

9) Szanuj lokalna kulture. Nie poklepuj osob przeciwnej plci. Nie mow, ze burka jest glupia. Nie mow publicznie nic zlego o Mahomecie. Nie przyznawaj sie, jezeli uwazasz, ze Amerykanie maja swiete prawo do robienia w Afganistanie co im sie podoba, ani, ze Pakistan jest super. Sprobuj nauczyc sie Dari. A napewno naucz sie ich cyfr. Inaczej zawsze przeplacisz.

From Kabul with love ;)





poniedziałek, 2 lipca 2012

Working time

W Afganistanie ludzie pracuja znacznie wiecej niz w Polsce. Zacznijmy od 6 dniowego tygodnia pracy. Dwa dni weekendu maja tylko pracownicy ambasad, advisorzy w ministerstwach i niektorzy pracownicy NGOsow. Z mojej prespektywy (osoby, ktora przez trzy tygodnie przed urlopem nie miala wolnego dnia + po urlopie jeden), ludzie, ktorzy pracuja w Polsce maja baaaaardzo duzo wolnego czasu. Aha. Jeszcze fakt, ze Wy tam pracujecie po osiem godzin dziennie, a ja nigdy nie pracuje mniej niz dziesiec. Ale nie marudze. C'mon. Tylko Wam mowie, jak jest.

Co sie robi po pracy? Wczoraj zrobilismy sobie nocne kino letnie. Slovak i Mexican ustawili projektor u siebie w ogrodzie, wyniesli poduchy, drewniane siedzisko i ogladalismy kreskowke Monsters vs Aliens. Pol roku nie bylam w kinie, wiec "wielki ekran" mnie wessal. Kiedy nadeszly napisy koncowe okazalo sie, ze obaj moi towarzysze chrapia! Co by nie bylo, dla mnie to byla uczta kinomana.
Po filmie przyszli Irlandczyk i Nasir (Amerykanin z Kaliforni o Afganskich korzeniach), zeby ogladac final Euro, na tym wlasnie duzym ekranie. Strasznie sie fajnie zrobilo jak przyszli i nawet chcialam zostac, ale w ktoryms momencie poczulam sie tak zmeczona, ze po prostu nie dalam rady. Tasowka i dom.

Wydaje mi sie, ze juz o tym pisalam - o mojej specyficznej relacji z taksowkarzami. To moze byc caly watek na ten temat. Otoz, taksowkarze z mojej ulubionej korporacji nazywaja mnie Dahtar Blossom - Blossom Girl, poniewaz kiedys mieszkalam przy Blossom Hospital i zawsze tam ich wydzwanialam. Kiedy sie przeprowadzilam moje miejsce nazywaja Blossom House. Nie ma ono nic wspolnego z Blossom Hospital - jest po drugiej stronie Kolola Pushta Hill - ale to "Blossom" powedrowalo za mna.
W piatek nie moglam wypacic pieniedzy z bankomatu. Zjedzilismy z Puculkowantym Taksiarzem caly Kabul w poszukiwaniu bankomatu, ktory bedzie dzialal i NIC. Piatek - nawet bankomaty maja wolne. W konsekwencji wisialam mu ze 20 dolarow. Mowie mu - widzisz co sie stalo, zaden ATM nie dziala, zaplace Ci nastepnym razem, ok?
A on nie tylko, ze ok, ale ze... pozyczy mi kase! Bo przeciez wie, ze mu oddam! No bo nie moze byc tak, ze nie mam nawet afgani.
Oczywiscie bardzo grzecznie i szczerze podziekowalam. Ale zapamietalam, jeszcze sie tak nie zdarzylo, zeby mi taksiarz chcial kase pozyczac.

Nie wiem kiedy to przeczytacie, ale jezeli w pracy, to zycze Wam udanego hmm... poniedzialku