Wroble cwierkaly dzis glosno w miescie Kabulu. Obwieszczaly zmarznietym cialom nadejscie cieplego dnia. Wyszlam na taras. Gory z naprzeciwka rysowaly sie zza lekkiej mgielki. Pod moimi stopami rozciagal sie ogrod otoczony murami w ktorym trwaly jeszcze zimowe roze. Ogrod zamkniety straznica. Bylo pieknie.
Dalej bylo tylko piekniej. Zostalam wprowadzona w zakres mojej pracy. Dostalam piec na drweno. Poszlam na zakupy, a po drodze spotkalam Wlocha, ktory nie dosc ze zaprowadzil mnie do sklepu to jeszcze zarysowal wspolprace. Ani na chwile nie zabrako pradu. Internet nie wysiadl. Napilam sie pepsi. Pierwszy dzien, ktory minal dobrze. Dziekuje za niego :)
będzie wiele dobrych dni! to dopiero początek, początki zwykle są niełatwe. dasz radę z wszystkim! :)
OdpowiedzUsuńjak widzisz - czytam. a chętnie bym też podejrzała. możesz wrzucać tu zdjęcia?
buziaki,
An.
Dziękujemy za ciebie. A gdybyś jechała gdzieś odpocząć to do Aschabadu. Nawiedź tam misjonarza, ojca wszystkich tam misjonarzy (ojca i przełożonego kościoła w Turkmenistanie) Andrzeja OMI. On jest na Wschodzie od kilkunastu lat. Też łączy światy, jego ranga dyplomatyczna to attache kulturalny.
OdpowiedzUsuńDzieki Ania! Dziekuje Panie Jozefie!
OdpowiedzUsuńAnia, co do zdjec to postaram sie wrzucic dzis - jezeli net pozwolo jak skoncze prace.I beda to zawsze zdjecia bez ludzi. Trzeba zachowac jakies minim bezpieczenstwa.
Panie Jozefie, nie wiadomo co moze sie wydarzyc, dziekuje za ten kontakt. Kto wie co przyniosa kolejne miesiace.
Pozdrawiam :)