piątek, 13 stycznia 2012

Do you have weapon? Of course I do!

Tuz po pracy wybralam sie do Finesta. Finest to rodzaj "Pewexu" - dobry towar, wysokie ceny, mozna placic w dolarach. W rzeczywistosci jest to polaczenie Tesco z Kuchniami Swiata. Mozna kupic oliwki, nutelle, superostre sosy z Pakistanu, porcelane, ubrania, szczoteczke do zebow, proszek do prania za rownowartosc 60 zlotych - wszystko i drogo. Przy wejsciu stoi trzech policjantow-ochroniarzy, dalej bramki - wykrywacze metalu, a jeszcze dalej za mala zaslonka siedzi sobie usmiechnieta kobieta, ktorej praca polega na przeszukiwaniu kobiet, ktore przychodza na zakupy. No przeciez nie moze robic tego mezczyzna. Zapraszam za zaslonke, prosze otworzyc torbe, o apartat - prosze nie robic zdjec - raczki do gory - MAC MAC MAC - milych zakupow. To sie tu nazywa security.

Inny przejaw security, to to, ze dostalam telefon z ambasady - Dzwonie, aby pania poinformowac, ze przewidujemy wzmozone zagrozenie atakiami samobojczymi w rejonie tym, a tym. - Nie dotyczylo to rejonu w ktorym mieszkam - Wiec prosze samej podjac decyzje, czy chce sie pani przemieszczac po miescie. Prawdopodobnie nic sie nie stanie, ale zawsze moze sie pani znalesc w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie i dostac rykoszetem.

No tak. To jest Afganistan. Latwo o tym zapomniec. Wiem, ze to absurdalne, ale na codzien nie analizuje doglebnie mojej sytuacji. Nie wstaje z lozka i nie mowie do siebie "Dobrze Ola, jestes w Afgasnistanie, obudzilas sie? No dobrze, to juz moze zaczac sie bac". Absolutnie nie. Budze sie, kiedy sluzacy - Waheed - wali w moje drzwi, zeby przyniesc mi sniadanie, jem afganski chleb sniadaniowy z serkiem kanapkowym, zbiegam na dol do mojego biura (ach te uroki mieszkania w miejscy pracy) i odpalam komputer. Po drodze nie zapominam przebrac sie z pizamy w stroj roboczy, ale od jakiegos tygodnia nie chodze juz z szalikiem na wlosach po biurze. Jeden z moich znajomych Afganczykow zapytal mnie
- Alex, powiedz, tam u was w Europie nie nosi sie chusty na glowie prawda?
- No generalnie nie, a co?
- No bo bardzo dziwnie wygladasz z tym szalikiem. I w ogole nosisz go jak stare kobiety.
Nie ma jak byc szykowna mloda dama na emigracji ;)
Tak wiec na codzien moje mysli zajmuje praca, kwestia jedzenia - tragicznego - oraz zwlaszcza ostatnio, przebywanie z bardzo fajnymi ludzmi. Wystarczylo dwa tygodnie, a kiedy wchodze do najbardziej strzezonej ambasady, ze wszystkich najbardziej strzezonych ambasad, uwazam fakt zostawienia mojego telefonu komorkowego pod piecza super wyszkolonego wojskowego recepcjonisty, jako cos zupelnie naturalnego. Ale. Ale jak dostalam ten telefon z ambasady - mojej wlasnej - i on byl po polsku, to sie wystraszylam. A opowiesci rodakow w stylu
- Eeeee, nie, najgorzej nie jest kiedy maja sie wysadzac, najgorzej jest kiedy maja strzelac - pobudzaja wyobraznie. Na szczescie teraz nie maja ani sie wysadzac, ani strzelac. Jest dobrze. Talibowie maja swoje biuro w Katarze i moze wszystko sie dobrze skonczy. A ja mam swoje male przyjemnosci.

Wczoraj bylam w fantastycznej libanskiej knajpce - ktora wedlug moich towarzszek, wcale nie jest najfajniejszym miejscem w Kabulu. Dla mnie jest - to swiadczy o tym jak malo widzialam w tym miescie za murami. No i bylam jeszcze u Wlochow. Spozniona - bo w libanskiej bylo tak fajnie. Przechodze przez cala ochrone, jestem na liscie, jest spoko. Juz przeszlam bramki, stoje wewnatrz, zadzwonilam, czekam az moi Wlosi po mnie wyjda. Az tu nagle ochroniaz sie zreflektowal i z fenomenalnym wloskim akcentem pyta mnie - Do you have mobile phone? - Po wizycie w Najbardziej Strzezonej Ambasadzie, uznalam to pytania za normalne - Of course I do! (usmiech) - Facet ewidentnie poruszony, wychodzi z kanciapki - Do you have WEAPON, Madam? - Of cours..... NO! NO weapon!
Ach ten wloski akcent.

Zobaczmy wiec, co - oprocz fatalnego jedzenia, w moim miejscu pracy - przyniosa nastepne dni.

2 komentarze:

  1. Jak się skończyła historia z telefonem i bronią której nie miałaś? Może ambasada wydaje jakieś małe pistolety na zasadach ochrony osobistej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zeby sie uchronic przed podrywajacymi Carabinieri? Chyba nie ;) Skoczylo sie wybuchem.... smiechu :) Btw. sa pewne rzeczy z ktorych sie w afganistanie nie zartuje ;)

    OdpowiedzUsuń