I uwazam, ze to dobra ksiazke. Doczytalam do konca. Bylo warto. I zaluje, ze ta ksiazka nie skoczyla sie 3 strony wczesniej. Wtedy moglabym powiedziec, ze to taka sobie opowiastka. Ale zakoczenie stawia ksiazke w zupelnie innym swietle. Dla mnie fakty nabieraja zupelnie innego znaczenia. Szczegolnie nocna wyprawa, kiedy autorka byla ze swoim Gospodarzem swiadkiem nocnych rozmow mezczyzn. Jak o tym mysle wlosy mi sie jeza na rekach. Nie wiem w sumie, czy autorka zdawala sobie sprawe... Moze potem juz tak.
Bardzo mi przykro, ze tak to sie skonczylo.
Wydaje sie, ze wlozyla w Afganistan swoje serce. Zaluje, ze nie moglam jej powiedziec: Never dare to love Afghanistan. Afghanistan will never love you back. Chociaz to i tak nic by nie dalo, bo ten kraj z niewiadomych przyczyn wsysa ludzi. Upraszcza zycie. Zakresla granice i mozemy przestac obsesyjnie walczyc. Pozwala zredukowac to co niewygodne... Rozumiem co dla niej bylo wazne, choc dla mnie to zupelnie inne powody.
Autorka ma wielka erudycje. Rozumiem dlaczego napisala ta ksiazke. To nie jest ksiazka dla nas. To jest ksiazka dla niej samej.
To dobra ksiazka. Polecam kazdemu.
Autorka nie opisuje mojego Kabulskiego swiata. Opisuje jej swiat z prowincji. Swiat ktory jest calkowicie inny od mojego. Ja chyba wlasciwie nawet nie zyje w Afganistanie. Ja zyje na Planecie Kabul.
Bardzo mi przykro, ze tak to sie skonczylo.
Wydaje sie, ze wlozyla w Afganistan swoje serce. Zaluje, ze nie moglam jej powiedziec: Never dare to love Afghanistan. Afghanistan will never love you back. Chociaz to i tak nic by nie dalo, bo ten kraj z niewiadomych przyczyn wsysa ludzi. Upraszcza zycie. Zakresla granice i mozemy przestac obsesyjnie walczyc. Pozwala zredukowac to co niewygodne... Rozumiem co dla niej bylo wazne, choc dla mnie to zupelnie inne powody.
Autorka ma wielka erudycje. Rozumiem dlaczego napisala ta ksiazke. To nie jest ksiazka dla nas. To jest ksiazka dla niej samej.
To dobra ksiazka. Polecam kazdemu.
Autorka nie opisuje mojego Kabulskiego swiata. Opisuje jej swiat z prowincji. Swiat ktory jest calkowicie inny od mojego. Ja chyba wlasciwie nawet nie zyje w Afganistanie. Ja zyje na Planecie Kabul.
nie wiem, o co chodzi, ale Afganistan siedzi we mnie od dawna.najpierw byly jakies skrawki informacyjne z pracy, potem ksiazki.podrozy nigdy.a mimo to,ilekroc ktos cos o tym miejscu powie,to ja nasluchuje.ja to sobie tlumacze jakimis wedrowkami dusz:-)
OdpowiedzUsuńbede wracad do ciebie na pewno!
b
Dziekuje serdecznie. Sprawdz notke powyzej :)
OdpowiedzUsuńCo do wedrowek dusz. Nigdy nie powiem nie. Sa zeczy w zyciu ktorych wyjasnic sie nie da i trzeba po prostu dac sie porwac historii ktora czujemy w sobie.
Piszac dac sie porwac historii ktora czujemy w sobie nie zachecam do wakacji w Kabulu :)
Usuń