wtorek, 9 kwietnia 2013

Powrot do Kabulu czyli o przynalezeniu do miejsca

To bardzo ciekawe uczucie wrocic. Niby nic sie nie dzialo ani nie zmienilo, ale jednak jest inaczej bo ten wyjazd dal mi dystans i wyciszenie. Moja managerka tez byla na wakacjach i powiedzialysmy sobie, ze juz nigdy nie zostaniemy w Kabulu tak dlugo bez wyjezdzania. Powiedziala tez, ze widzial ze ja "prawie nie wytrzymalam". Nie dziwie sie i wiem co miala na mysli. Kiedy czlowiek zapomina o tym, ze istnieje swiat po za Afganistanem i ze jest on rownie realny - pobyt tu staje sie naprawde ciezki i stresujacy, zwlaszcza ze sprowadza sie on do pracy, ktora w tych warunkach naprawde bywa nielatwa. Glownie przez ludzi ktorzy tez sa tu za dlugo i im odbija. 

W ciagu pierwszego roku i trzech miesiecy wyjechalam po za Afganistan na 22 dni. Na 14 do Austrii (autostopem do Polski) i do Warszawy - w lecie, a potem w pazdzierniku 4 dni w Dubaju i w Grudniu rowniez 4 dni w Dubaju. Te wakacje marcowo-kwietniowe byly odswierzajace, dajace oddech i skrzydla. Powrot do Kabulu jest super. Moja praca, chociaz jej duzo, bo trzeba napisac raport kwartalny i generalnie bardzo duzo sie dzieje, moja praca jest bardzo fajna. 

Fajnie tez wrocic do mojego kabulskiego domu z ogrodem w ktorym z Filipem wynajmujemy "nasz pokoj". Fajnie widziec jak drzewa sie zazieleniaja, jak nasz domowy kot Pit sie walkuje po podlodze. Fajnie, bo nabralam do tego dystansu. Okazalo sie, ze to nie jest jedyne co istnieje. I to jest na prawde fajne.

Kiedy bylam teraz w Warszawie, bylam kulka stresu, bo to byl detox. Nerwy z tylu miesiecy schodzily ze mnie dosc dramatycznie. Z drugiej strony troche ciezko sie bylo odnalesc bo prawie 1.5 roku bycia w kompletnie innych warunkach. Ludzie sie zmienili, ja sie zmienilam. 

Rozumiem tez, ze nie mozna oczekiwac od ludzi w Polsce, ze zrozumieja co ja tak naprawde tu robie, bo to jest kompletnie po za schematem usystematyzowanego zycia. I to tez jest ok, bo to ma znaczenie dla mnie i moze bylabym nawet w stanie to wytlumaczyc, gdybym miala wiecej czasu - ale nie mialam, bo ten caly detox w Polsce zjadl duzo czasu i energii. Z resta to nawet nie byl pelen tydzien. A potem byla Turcja. Mistrzostwo odpoczynku.

Zaczelam sie zastanawiac gdzie teraz przynaleze. Nie jestem juz podatkowym rezydentem Polski - moje centrum zyciowe jest w Kabulu i jestem w Afganistanie dluzej niz 183 dni w ciagu 2012 roku. Wiec podatkowo nie przynaleze juz do Polski. Bylam w Urzedzie i zostalo to potwierdzone. W moim rodzinnym mieszkaniu, bylo super i to zawsze bedzie moj dom do ktorego wracam, ale jak wychodzilam na zwenatrz to czulam ze to wszystko jest piekne i znajome (Warszawa jest czysta i piekna, a ludzie uprzejmi i mili), ale ze jestem tu przelotem. W Turcji to oczywiscie byly wakacje i nie ma mowy o przynalezeniu. A do Kabulu wracalam troche jak do domu i moze troche tu przynaleze - do spolecznosci expatow, do mojej firmy, do moich przyjaciol i znajomych. Ale przeciez nie przynaleze do kraju, ani do ludzi tego kraju. Tak wiec here we go: naprawde stalam sie expatka - juz nie do konca czuje sie zadomowiona w Polsce i nigdy Afganistan nie bedzie moim domem ktory bede kochac. Moze kiedy stad wyjade pozwole sobie kochac wspomnienia tego zycia, bo jest ono dobre i piekne, ale napewno nie teraz. 

Napewno wiem, ze zupelnie unikalna rzecza ktora tworzy uczucie przynalezenia jest to, ze jestem tu z Filipem. Dzieki temu budujemy razem wspolnote doswiadczen do ktorej oboje przynalezymy. I to jest dobre i piekne. 

3 komentarze:

  1. Pięknie piszesz o życiu expatów.

    pozdrawienia z Al-Khobar

    OdpowiedzUsuń
  2. mieszkajac za granica, zawsze kiedys udzerzy cie wlasnie to...czasem wczesniej,czasem pozniej,ale zawsze moment realizacji nadejdzie
    co z nim zrobimy, zalezy od nas.mozemy sie buntowac, jak troche ja wlasnie robilam, mozemy sie poddac
    nie chce nigdy stracis swojej polskosci, ale nie chce tez byc niezasymilowana i nietutejsza...a to juz jest trudne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, widze ze to rozumiesz. Dla mnie to jest jeszcze odrobine bardziej tricky bo ja nie mam do czego sie asymilowac. Kulura Afganska nie jest w zadnym stopniu dla mnie atrakcyjna. Choc pewnie przejmoje mimowolnie vibe tego kraju. Jesli do czegos sie asymiluje to wlasnie do spolecznosci expackiej, ludzi ktorzy nazywaja sie obywatelami swiata. Czyli tak jakby sie wy-ex-expacam. Te rzeczy sa ciekawe i czasem, faktycznie trudne.

      Usuń