Myślę o tym co będę robić kiedy mój kontrakt w Afganistanie się skończy. Czy będzie możliwość pozostania z moją obecną organizacją? A może raczej powinnam aplikować o inne prace w Kabulu? A może jeszcze powinnam spakować manatki i przecierać szlak do kolejnego miejsca?
I jeszcze, zeby w tym miejscu instalowano panele słoneczne!
Wszystkie opcje wydają się możliwe i prawdopodobne. Wiem, ze proces znalezienia nowej pracy znajmóje czas, ale nie wyobrażam sobie, żebym nie zlanazła żadnej. Sęk w tym, żeby być pewną czy ja naprawdę chcę w Kabulu zostać czy raczej chcę próbować czegoś innego.
Wiem o tym, że Kabul wszedł mi pod skórę. Stał się częścia mojego patrznia na siebie. Jestem w Afganistanie, to część tego kim jestem - tak myślałam jeszcze kilka miesięcy temu.Teraz mogę powiedzieć sobie, że przeszłam przez różne przygody i teraz twardo stoje na ziemi, z całym tym bagażem doświadczeń. Ale to te doświadczenia są częścią mnie. Nie Kabul. I to staje się coraz bardziej jasne.
Oczywiście najlepszą dla mnie sytuacją byłoby pozostanie z moją obecną organizację, bo nigdzie nie będę robic tak niesamowitych rzeczy ja tu. Ale tak to jest w pracy na projektach, że nawet jeżeli firma jest zadowolona z Twojej pracy, jeżeli kolejny projekt nie przyjdzie to przecież nie będzie miejsca pracy. I to jest normalne, wszyscy to rozumieją. Kontrakt ma datę startową, datę końcową i daje stabilizację na ten właśnie czas. Co dalej? Dobre pytanie.
Czuję, że "wyruszam na przygodę" bo będę musiała podejmować nowe decyzje co do następnej lub tej samej destynacji. Moj kontrakt konczy się 31 października. Ironicznie, w urodziny Filipa. Jeżeli miałabym się przeprowadzać do kolejnego kraju mogę podjąć pracę od 7 listopada. Biorąc pod uwagę przelot i znalezienie mieszkania. Nie mam myśli o tym, żeby "wyjechać w szaloną podróż na 5 miesięcy" za odłożne pieniądze. W ogóle - nie. Być może będę w takim momencie w przyszłości, a może ja po prostu lubię rozwijać się pod względem zawodowym. I jeśli można to połączyć przemieszczaniem się po świecie, to ja zdecydowanie mówię tak. A wieć gdzie dalej? Ukraina? Europa Zachodnia? A może Azja, dalej na wschód?
Czekają mnie krótkie wakacje w lipcu. Krótkie i w pojedynkę, bo Filip nie ma wakacji, skoro dopiero co w zeszłym miesiącu zaczął swoją dream job. Muszę postanowić też co z nimi zrobię. Chciałabym naprawdę odpocząć, ale jednocześnie pojechać do miejsca gdzie nie jest strasznie gorąco. Gdyby tylko na Sri Lance było chłodniej! To jedno z najtańszych miejsc gdzie moge poleciec z Kabulu bez wizy.
No dobrze, ale to wakacje, a co dalej?
Narazie zaczęłam się zastanawiać, ale jeszcze nie działać. Muszę dobrze przemyśleć tą sytuację - mam jeszcze 5 miesięcy, i wtedy będę podejmować kolejne decyzje.
W każdym punkcie ostatnich dwóch lat ja dokładnie wiedziałam czego chce. Najpierw, ze chcę wyjechać na praktykę międzynarodową, potem że chcę do Kabulu pracować w radiu, potem, że zrobię wszystko dla mojej kolejnej pracy, dla tego żebyśmy byli razem z Filipem w Kabulu, wszystko dla mojej trzeciej pracy - potem to uczucie, ze trafiłam w moje miejsce, że ta organizacja - te zadania, to właśnie to co naprawdę chcę robić. Pewność absolutna, że nie ma żadnego innego miejsca gdzie chciałabym być bardziej. I nadal jestem tego pewna. Teraz, dzisiaj - nie ma dla mnie lepszego miejsca, żeby rozwijać się zawodowo.
Pytanie brzmi jak zrobić, żeby gdy mój kontrakt się skończy, żeby pojść w dobrą stronę lub mądrze zostać.
I jeszcze, zeby w tym miejscu instalowano panele słoneczne!
Wszystkie opcje wydają się możliwe i prawdopodobne. Wiem, ze proces znalezienia nowej pracy znajmóje czas, ale nie wyobrażam sobie, żebym nie zlanazła żadnej. Sęk w tym, żeby być pewną czy ja naprawdę chcę w Kabulu zostać czy raczej chcę próbować czegoś innego.
Wiem o tym, że Kabul wszedł mi pod skórę. Stał się częścia mojego patrznia na siebie. Jestem w Afganistanie, to część tego kim jestem - tak myślałam jeszcze kilka miesięcy temu.Teraz mogę powiedzieć sobie, że przeszłam przez różne przygody i teraz twardo stoje na ziemi, z całym tym bagażem doświadczeń. Ale to te doświadczenia są częścią mnie. Nie Kabul. I to staje się coraz bardziej jasne.
Oczywiście najlepszą dla mnie sytuacją byłoby pozostanie z moją obecną organizację, bo nigdzie nie będę robic tak niesamowitych rzeczy ja tu. Ale tak to jest w pracy na projektach, że nawet jeżeli firma jest zadowolona z Twojej pracy, jeżeli kolejny projekt nie przyjdzie to przecież nie będzie miejsca pracy. I to jest normalne, wszyscy to rozumieją. Kontrakt ma datę startową, datę końcową i daje stabilizację na ten właśnie czas. Co dalej? Dobre pytanie.
Czuję, że "wyruszam na przygodę" bo będę musiała podejmować nowe decyzje co do następnej lub tej samej destynacji. Moj kontrakt konczy się 31 października. Ironicznie, w urodziny Filipa. Jeżeli miałabym się przeprowadzać do kolejnego kraju mogę podjąć pracę od 7 listopada. Biorąc pod uwagę przelot i znalezienie mieszkania. Nie mam myśli o tym, żeby "wyjechać w szaloną podróż na 5 miesięcy" za odłożne pieniądze. W ogóle - nie. Być może będę w takim momencie w przyszłości, a może ja po prostu lubię rozwijać się pod względem zawodowym. I jeśli można to połączyć przemieszczaniem się po świecie, to ja zdecydowanie mówię tak. A wieć gdzie dalej? Ukraina? Europa Zachodnia? A może Azja, dalej na wschód?
Czekają mnie krótkie wakacje w lipcu. Krótkie i w pojedynkę, bo Filip nie ma wakacji, skoro dopiero co w zeszłym miesiącu zaczął swoją dream job. Muszę postanowić też co z nimi zrobię. Chciałabym naprawdę odpocząć, ale jednocześnie pojechać do miejsca gdzie nie jest strasznie gorąco. Gdyby tylko na Sri Lance było chłodniej! To jedno z najtańszych miejsc gdzie moge poleciec z Kabulu bez wizy.
No dobrze, ale to wakacje, a co dalej?
Narazie zaczęłam się zastanawiać, ale jeszcze nie działać. Muszę dobrze przemyśleć tą sytuację - mam jeszcze 5 miesięcy, i wtedy będę podejmować kolejne decyzje.
W każdym punkcie ostatnich dwóch lat ja dokładnie wiedziałam czego chce. Najpierw, ze chcę wyjechać na praktykę międzynarodową, potem że chcę do Kabulu pracować w radiu, potem, że zrobię wszystko dla mojej kolejnej pracy, dla tego żebyśmy byli razem z Filipem w Kabulu, wszystko dla mojej trzeciej pracy - potem to uczucie, ze trafiłam w moje miejsce, że ta organizacja - te zadania, to właśnie to co naprawdę chcę robić. Pewność absolutna, że nie ma żadnego innego miejsca gdzie chciałabym być bardziej. I nadal jestem tego pewna. Teraz, dzisiaj - nie ma dla mnie lepszego miejsca, żeby rozwijać się zawodowo.
Pytanie brzmi jak zrobić, żeby gdy mój kontrakt się skończy, żeby pojść w dobrą stronę lub mądrze zostać.
Dość niesamowite jest dla mnie to, że wcale nie bierzesz pod uwagę powrotu do Polski. Fascynuje mnie takie podejście, bo jest kompletnie różne od mojego. Mój tryb życia jest całkowicie osiadły i gdy padł kiedyś pomysł zamieszkania w Niemczech, to trochę mnie przeraził.
OdpowiedzUsuńWlasnie dla mnie niesamowite jest to, ze Twoj tryb jest calkowicie osiadly, bo jak mowisz jest calkowicie inny od mojego. Jak przeczytalam po raz pierwszy (kilka godzin temu) Twoj komentarz to nie moglam wyjsc ze zdziwienia, ze to dla Ciebie "niesamowite" hehe - ja po prostu zapomnialam ze to nie jest normalne. Otaczja mnie ludzie ktorzy mysla w ten sam sposob - kolejny kraj, kolejne mozliwosci. To napewno mnie inspiruje.
UsuńI to nie jest tak, ze ja nie mysle o powrocie do Polski. Ale coraz bardziej traktuje ja jako "kolejny kraj" tzn. pojechac, ale napewno nie osiasc. Jeszcze nie. W przyszlosci - napewno to bedzie Polska. Mieszkanie, stabilizacja itd. Ale jeszcze nie teraz.
Ja w zasadzie w ogole nie jestem osiadla. Nic nie posiadam. Nawet lozka nie mam :) Powaznie. Moja wlasnosci to: szafka, pol materaca (koszt dzielony z lubym) aparat lustrzanka i komputer, no i biblioteczka ksiazek w domu rodzinnym. No ok, posiadam jeszcze moje ubrania, kilka ladnych par butow i torebek. Ale to cos co mozna ruszyc.
Wydaje mi sie, ze dorosne do osiadlosci. Ale narazie moje serce mowi: nie kolekcjonuj dobr materialnych, oszczedzaj pieniadze, zdobywaj doswiadczenie w kolejnym kraju.
Dlaczego wyjazd do Niemiec Cie przerazil? Serio pytam :)
Chyba podoba mi się moje zakorzenienie w naszej kulturze, do której dość często się odwołuję. Lubię gadać o książkach, filmach i doświadczeniach, które są trochę uwspólnione. Z Niemcami miałabym oczywiście tematy dla mnie nowe. To byłoby ciekawe, ale na krótką metę (tak mi się wydaje). Poza tym jest we mnie jakiś rodzaj przywiązania geograficznego. Bardzo lubię polskie krajobrazy. I znowu, fajnie jest zobaczyć coś odmiennego, ale najlepiej czuję się w PL, gdzie jest moja historia i historia mojej rodziny, przyjaciół.
UsuńTwojego podejścia wcale nie uważam za dziwne. Jest inne od mojego i tyle. Dzięki blogom przekonuję się, jak różne sposoby na życie ludzie wybierają i gdy śledzi się dłużej jakiś blog, można często stwierdzić, że to najbardziej pasująca droga dla tych konkretnych osób.
P.S. A napiszesz coś o Ukrainie i swoich tamtejszych badaniach?
Czasem mozliwosci nie widac, a pare dni pozniej pojawiaja sie z nienacka;) moze sie cos wyklaruje, nigdy nie wiesz
OdpowiedzUsuńZycze ci tego, no i szczescia, ma sie rozumiec
Www.brusselslifebeauty.blogspot.be
Masz calkowita racje. Tak wlasnie bylo z moimi oboma pracami - obecna i poprzednia. Jednego dnia brak perspektyw, drugiego dnia morze mozliwosci.
UsuńDziekuje za dobre zyczenie! Tobie tez :)
też zupełnie inne podejście od mojego.. ja z kolei kocham podróże, bez osiadania gdzieś. Moje miejsce jest w Polsce i tutaj czuję się najlepiej, a już naj naj.. to w moim rodzinnym, niedużym mieście. Uciekam przed decyzjami co dalej (a one zbliżają się wielkimi krokami, zaraz kończę czwarty rok studiów).. chociaż dzisiaj przyśniło mi się, że byłam komornikiem.może podświadomość dokonuje za mnie wyborów;)
OdpowiedzUsuńHej, ja mialam tak samo :) Na czwartym roku co bylo dwa nie hmm... trzy lata temu tez calkiem duzo podrozowalam bez osiadania. Na dluzej zwiazalam sie tylko z Ukraina Zachodnia robiac badania do licencjatu. Az ty na 5tym roku wyjechalam na Erasmusa. I wtedy mozna powiedziec "sie zaczelo na dobre" :) 7 miesiecy w Kopenhadze, gdzie sila rzeczy osiadlam na troche pokazaly mi, ze mozna miec dobre (choc w tamtym przypadku ubogie, bo Kopenhaga strasznie droga) zycie w innym miejscu, innym kraju. Podczas Erasmusa podszkolilam tez angielski co zdecydowanie przydalo mi sie dalej.
Usuńhej, jesli moge cos poradzic - nie odwlekaj decyzji co chcesz w zyciu robic dluzej. Uciekanie przed decyzjami jest strasznie meczace, bo one ciagle Cie gonia. Dalczegobys nie sporobowala popracowac jako komornik w wakacje? Strasznie jest ciezko po studiach bez doswiadczenia zdobytego w ich trakcie. Ale to nawet nie o to chodzi, raczej o to, ze skad wiesz czego masz chciec, jako duza decyzje podjac, jesli nie porobowalas po drodze? (ale ja nie znam dobrze Twojej historii bo moze probowalas, ale ja czytalam tylko o podrozach i wiem ze dobrze piszesz, wiec ja nie wiem, Ty wiesz :))
Naszczersze pozdro!
Ola
Dubaj! Media kwitną, a panele słoneczne jak najbardziej mają zastosowanie! :)
OdpowiedzUsuń