wtorek, 18 czerwca 2013

Do czego przywyklam i nie przywyklam w Kabulu

Przywyklam do tego, ze zawsze przed supermarketami zbieraja sie grupki sprzedawcow doladowan telefonicznych - zdrapek. Kiedy wychodzisz z samochodu oblatuja Cie pytajac "Roshan, Etisalat bla bla bla". Chca sprzedac swoj towar. To samo uliczni wymieniacze walut biegajacy przed sklepem z setkami, jesli nie tysiacami dolarow w dloniach i na sobie. I beda za toba biec tak dlugo az wejdziesz do supermarketu, chyba ze... powiesz im, ze nie jestes zainteresowany. Ha. Takie proste. Po prostu nasze zachodnie czy moze polskie ignorowanie ludzi tu nie dziala. Kiedy ich ignorujesz oni po prostu mysla ze ich nie zauwazyles. Wiec beda biec tak dlugo az powiesz Tashakor, nej.  Nie, dziekuje. Wiec lepiej od razu podziekowac to po prostu nawet sie nie beda trudzic zeby zrobic jeden krok, a ja nie bede sie denerwowac, ze na mnie patrza i za mna ida.

No wiec nie przywyklam do tego, ze Afganczycy mowia w mi w twarz, ze jestem gruba. No jasne, ze utylam  od czerwca zeszlego roku kiedy zaczelam jesc DUZO, bo w koncu mialam za co, ale w naszej kulturze sa pewne granice dzielenia sie opinia o tuszy drugiego czlowieka. W ich - nie. Dziele biuro z Szinwaim. Normalny, sympatyczny, wyedukowany gosc. Konserwantywny, ale nie bardzo. W koncu robi w mojej organizacji, ktora robi w mediach. Od kiedy przeszlam na diete i zaczelam intensywnie cwiczyc przestalam jesc w biurze. Albo zamawiam sobie cos zdrowego, albo jem salatke. Jest ok. Raz na tydzien przynosze do biura ciasto czekoladowe zeby cale pietro moglo dostac po kawalu. Rozdaje, po lunchu wszyscy maja radoche. Sama jem jezeli cos zostanie. Czyli niekoniecznie.  Dzisiaj Szinwari powiedzial: "Wiec, Aleks, ty tez lubisz slodycze tak jak ja. Tylko ja mysle, ze to jest dobre dla mnie ale nie dla ciebie. <pauza> To ja musze przybrac na wadze." Nic nie odpowiedzialam. No kurde, kurde. Pedaluje na tym moim roweku stacjonarny, cwicze brzuch, pompki, podnosze obciazenia. Uparcie daze do celu, ale takie komentarze, nawet jezeli sa od Afganczyka, sa po prostu troche niesymaptyczne. Ale nie zamierzam sie zniechecac. Nie zamierzam tez tego komentowac, bo wiem, ze dla nich to jest normalne powiedziec cos takiego. Obawiam sie tylko, ze kiedys trafi na moj zly dzien. Ale nic. Trzymanie nerwow na wodzi to jeden z treningow ktore zaliczylam w Kabulu z wynikiem celujacym.

5 komentarzy:

  1. Rzeczywiście, różnica w taktyce polskich i afgańskich handlowców jest spora. Jeśli do naszych odezwiesz się choć słowem (nawet: "Nie jestem zainteresowana.") oni uznają to za zachętę do natrętnych pytań i zapewnienie, że na pewno coś kupisz, tylko jeszcze o tym nie wiesz ;-)

    Też mam w otoczeniu taką fit-parę, która wszystkich uświadamia o skutkach nadwagi i "zachęca" do zrzucenia zbędnych kilogramów. Moim zdaniem, to działa odwrotnie do zamiaru. Nie mówiąc już o tym, że waga i rozmiar, to raczej prywatna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. W Arabii Saudyjskiej z kolei jest zwyczaj pytania o potomstwo, rodziców i innych członków rodziny (oprócz żony :-DDD). Też mni to wq.. bo co kogo obchodzi dlaczego nie mam dzieci. "Bo nie lubię dzieci" ich nie przekonuje :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie o zdrowie,rodziców i dzieci... tak się za zaczyna każdą rozmowę w Zatoce,a pominięcie tych pytań uważa się za brak taktu :)

      Usuń
  3. Witaj,
    najlepszy sposób na osobę, która wypomina Ci nadwagę to... zjedzenie dodatkowo jej porcji;) a co, niech cierpi jak tak nie lubi u innych nadwagi. Może nie na dużą skalę, ale wszędzie znajdą się osoby nietaktowne. czasem sama rodzina potrafi dobić pytaniami i stwierdzeniami.
    serdecznie pozdrawiam,
    Gosia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Gosia, dokladnie - to to co robie Szinwari nie dostal nic dobrego ode mnie od dnia kiedy zapostowalam powyzsza notatke. Juz zauwazyl ze cos nie gra, ze dziele sie deserem z wyzszymi managerami a jego zaczelam ignorowac.
      serdeczne pozdrowienia z Kabulu,
      Ola

      Usuń