sobota, 4 maja 2013

Przemoc wobec expatow w Kabulu

Jak wiecie pracuje w duzym NGO zajmujacym sie rozwijaniem mediow w krajach rozwijajacych, konfliktowych, post-konfliktowych. Nie moglabym wymyslic sobie roboty ktora bardziej chcialabym wykonywac niz obecna. Oczywiscie nie jest rozowo i trzeba sie niezle nabiegac, zanim rzeczy zaczna sie dziac, ale tak - jest super.
Jeden z projektow nad ktorym pracuje to mapowanie przemocy wobec kobiet w Afganistanie. Ma pomoc dwom organizacjom lepiej przechowywac dane na temat spraw sadowych/mediacji  zwiazanych z aktami przemocy. Do tej pory przemoc wobec kobiet omijala ekspatki. Wszystkie opisy brutalnosci ktore czytam w pracy nie dotyczyly nikogo znajomego. Byly przerazajace. Niewyobrazlne. Okrucienstwo sankcjonowane kulturowo ktorego moj umysl nie byl w stanie pojac. Ale to bylo w jakis sposob oddzielone ta bariera ktora zbudowalam dla wlasnego mentalnego bezpieczenstwa. 

Teraz jest inaczej. Expatki sa na celowniku. 

Jasne, byly przypadki molestowania, zniewazania i malych atakow ulicznych, ale nigdy nie bylo tak jak teraz. Sam doswiadczylam roznych aktow zniewagi. I nie zamierzam wstydzic sie o tym pisac. Ani o tym jak zostalam zaatakowana w biurze paszportowym, ani o tym jak znajomy mojego pierwszego szefa wtargnal do mojego pokoju i sytuacja prawdopodobnie skonczylaby sie zle gdyby on byl mniej pijany a ja mniej brutalna. I to mozna powiedziec jest standard, prawda? Przyjezdzasz do Afganistanu - na 100% bedziesz molestowana. No moze jezeli mieszkasz w sterylnym "kompadzie" to nie. Przeciez czy  nie to powiedzial mi konsul Afganski w Polsce kiedy dzwonil do mnie zanim wydal mi wize i blagal mnie, zebym nie jechala do Afganistanu, bo widzial moje zdjecie i ze zna swoich ludzi... 

Teraz jest inaczej. Mozna mowic juz o pewnego rodzaju wzorze zachowan. Atakowane sa domy w ktorych mieszkaja ekspaci, a dziewczyny ktore w nich mieszkaja sa "assulted". Nikt nic oficijalnie nie powiedzial. Nie mozna powtarzac niepotwierdzonych informacji, prawda? Wszystko co wiem, wiem od znajomych i nie bede przekazywac wiadomosci dalej. Ale to wszystko bardzo zle wyglada. Tak zle, ze od kilku dni mamy uzbrojonego straznika w domu. I zbroimy sie dalej. Ci ludzie to nie sa terrorysci. To sa zlodzieje. Oni czyszcza domu ze wszystkiego co wartosciowe (to przypomina mi, ze powinnam wrzucic swoja prawie skonczona prace magisterska na wirtualny dysk) i krzywdza kobiety. Czy ich zlapia? Nie. Nie mozna na to liczyc. 

Moja firma staje na wysokosci zadania, uzbrojony straznik, pomoc psychologiczna. 100% wdziecznosci. Zaden z domow ktore zostaly zaatakowane nie mial uzbrojonego straznika. Wybieraja slabe punkty. Naszego domu na ich mapie nie ma. I nie bedzie. 

8 komentarzy:

  1. matko jedyna!ale ty masz zycie! trzymaj sie tam dzielnie i przede wszystkim, bezpiecznie!

    wiem, ze satysfakcja, o ktorej mowisz, ktora dostajesz ze swojej pracy, nie jest codziennoscia. najczesciej, niestety mowie z wlasnej perspektywy, nienawidzimy swojej pracy...wiec cherish what you have but above all, be safe, woman!

    pozdrawiam cie z bezpiecznej brukseli:-) po twoim wpisie, to, ze jestem kobieta, w krotkiej spodniczce w pracy i nic mi sie dzis nie stalnie, nie jest juz takim god-given, obvious right, jak by sie moglo wydawac...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krotka spodniczka w pracy :) ciesze sie ze mozesz :D I dzieki serdeczne ze dobre slowo. Bezpieczenstwo przede wszystkim :)

      Usuń
    2. no jakos tak zalozylam taka bezowa, z Gap"a, kupiona daawno temu.chyba bardziej niz ze spodniczki cieszylam sie,ze udalo mi sie w nia wcisnac lol

      Usuń
    3. Haha!Ja sie nie moge wcisnac juz w nic w czym chodzilam przed Kabulem. Eh, ta afganska kuchnia..... 1 litr oleju na jeden posilek

      Usuń
  2. Zastanawiam sie nad komentarzem do tego co napisalas i ...sama nie wiem. Z jednej strony balabym sie tam mieszkac. Z drugiej strony, ofiara przemocy mozna stac sie z reki wlasnego meza i byc nia przez lata...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje. Przemoc domowa, przemoc wobec kobiet to zjawisko wystepujace nie tylko w Afganistanie (chociaz tu liczby sa przerazajace - ponad 50% kobiet doswiadczylo przemocy na sobie, ponad 80 zna kogos kto doswiadczyl - musze znalesc jeszcze raz to badanie z ktorego sa te dane) ale tak, przemoc w malzenstwie dotyczyc moze kazdej z nas. Niezaleznie od kraju w ktorym mieszkamy.

      Usuń
  3. Witam,
    mnie w takich krajach bardzo denerwują małe wymagania wobec mężczyzn. Matki, babki, siostry itp. nie wymagają od swoich dzieci płci męskiej religijności tak szeroko pojętej jak od dzieci płci żeńskiej. Strasznie mnie denerwuje, że tacy nieokrzesani mężczyźni pouczają później kobiety ze swojej społeczności jak mają się zachowywać.
    serdecznie pozdrawiam,
    Gosia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, wlasnie ostatnio rozmawiałam o tym z moim chlopakiem ktory jest ze mna w Kabulu - o tym, ze otanio bedac w miejscowym supermarkecie widziałam jak malutki chlopczyk bije swoja mame a ona NIC nie zrobila. Spojrzala mu w twarz bardzo zmieszana i nie zareagowala. To bylo po prostu straszne. Kiedy podzielilam sie ta historia z Filipem, on opowiedzial mi, ze dokladnie cos takiego widzial w Polsce - ze maly chlopczyk napastliwie rzucial w mame sniegiem i lodem a ona szla ze sposzczona glowa i mimo, ze dzieciak na nia krzyczal nie reagowala. Nie wiem nic o byciu matka, ale moge wyobrazic sobie, ze puszczanie takich sytuacji bez konsekwencji/rozmowy prowadzi do tego, ze wyrasta kolejne pokolenie mezczyzn bez szacunku dla kobiet.
      W Afganistanie najbardziej irytuja mnie ekspaci ktorzy zaczynaja traktowac kobiety "na Afganczyka" - robia to zwlaszcza na poczatku swojego pobytu tutaj. Zachlystuja sie tym, ze moga powiedziec kobiecie nawet "starszej ranga" - senior to them - ze przeciez nie moze czegos zrobic bo "jest kobieta". Pobyt w bardzo patriarchalnym spoleczenstwie powoduje taka czkawke kulturowa.

      Usuń