Dzisiaj miala miejesce groteskowa sytuacja. Chowikidor (odzwierny/straznik) zamknal furtke i wyszedl zostawiajac mnie i Filipa zamknietych w domu. Pobieglismy szukac klucza, ale zaden nie pasowal. Po drugiej stronie bramy stoi moj kierowca i czeka az sie zbiore i bedziemy mogli pojechac do biura a ja nie moge sie wydostac. Ok - szybki rekonesans - na naszym murze nie ma drutu kolczastego, wiec czemu by nie przejsc przez niego gora. I wszystko byloby super tylko po zewnetrznej stronie mur jest znacznie wyzszy wiec skakanie bylo srednim pomyslem, ale skoro bylam juz na gorze - tak NA MURZE w Kabulu - to krzyknelam do mojego kierowcy, zeby jechal bo mi to jeszcze troche zajmie. Mam wraznie, ze to byla jedna z bardziej zabawnych sytuacji ktore mu sie ostatnio przydazyly bo nie mogl sie sie opanowac i przestac smiac. Pojechal. Trzy minuty pozniej pani sprzatajaca powiedziala nam, ze glowna brama byla caly czas otwarta.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz