Nie. Jestem TAKA szczęśliwa, że zostaliśmy wyewakułowani. Jasne - irytuje mnie, że przez tą stytuację związaną z bezpieczeństwem robota posuwa się bardzo powoli, chociaż i tak szybciej niż możnaby było się spodziewać, ale to nie jest tak, że chciałabym polecieć czym prędzej do Kabulu. Praca w Europie to jest taki niesamowity luksus. A wciąż pracuję nad tym co ważne - nad naszym projektem w Afganistanie.
Chciałabym móc w przyszłości pracować dla organizacji, która wysyła ludzi na krótkie okresy, a tak oni są zbazowani w normalnym świecie. To jest idealny układ - mieszkać gdzieś w Europie, a raz na miesiąc, raz na dwa miesiące wylatywać do "dziwnego kraju". Wtedy można zbudować coś w jakimś miejscu.
Co więcej, zaczynam byc coraz bardziej zainteresowana Afryką południową - właśnie przez to, że w moim obecnym HQ jest dużo projektów w tym regionie i fajnie rozmawia się z ludźmi na ten temat. Każda z tych osób z którymi dzielę biuro jest ja Indiana Jones - wielokrotne misje w "dziwnych krajach", niebezpieczeństwa, przygody i misja: pomóc. Fajnie być w takim miejscu. Jednocześnie rozmawiając z tymi wszystki "Indianami Jonesami" uświadamiam sobie jeszcze bardziej, że Afganistan to naprawdę ekstremum. Ale tak - serio, serio. Okazuje się, że praca w developmencie może być nie tylko "satysfakcjonująca" ale także przyjemna. To ciekawy koncept, który chciałabym zgłębić :)
Chciałabym móc w przyszłości pracować dla organizacji, która wysyła ludzi na krótkie okresy, a tak oni są zbazowani w normalnym świecie. To jest idealny układ - mieszkać gdzieś w Europie, a raz na miesiąc, raz na dwa miesiące wylatywać do "dziwnego kraju". Wtedy można zbudować coś w jakimś miejscu.
Co więcej, zaczynam byc coraz bardziej zainteresowana Afryką południową - właśnie przez to, że w moim obecnym HQ jest dużo projektów w tym regionie i fajnie rozmawia się z ludźmi na ten temat. Każda z tych osób z którymi dzielę biuro jest ja Indiana Jones - wielokrotne misje w "dziwnych krajach", niebezpieczeństwa, przygody i misja: pomóc. Fajnie być w takim miejscu. Jednocześnie rozmawiając z tymi wszystki "Indianami Jonesami" uświadamiam sobie jeszcze bardziej, że Afganistan to naprawdę ekstremum. Ale tak - serio, serio. Okazuje się, że praca w developmencie może być nie tylko "satysfakcjonująca" ale także przyjemna. To ciekawy koncept, który chciałabym zgłębić :)
Już teraz wiem skąd biorą się kolejne wcielenia Indiana Jones :-) Między innymi z praktyk studenckich, jak to chyba było w Twoim przypadku :-) Przecieram oczy ze zdumienia, gdy czytam Twój blog. Że życie samo w sobie to coś niezwykłego wiem od dawna, ale czasem o tym zapominam. Gdy wpadam do Ciebie ta niezwykłość staje się niemal namacalna. W każdym razie, uważam że znajduję tu na nią dowody :-)
OdpowiedzUsuńMam Twój blog na "podorędziu" że tak powiem :), zafascynowała mnie młoda kobieta z Europy w Afganistanie. Czytam z ciekawością jak wygląda tamten tak odmienny świat widziany oczami zupełnie innej kultury i jestem pod wielkim wrażeniem. Ciepło Cię pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuń