Niektórzy znoszą to łatwiej. Ja zawsze przeżywam jak wyjeżdżam z Afganistanu. Wylot jest zawsze dużym stresem. Czy będzie jakiś problem? Czy czy będzie ok? Samolot startuje. Niesamowite krajobrazy z lotu ptaka. I rozprężenie następuje, stres opada, zdrowie siada. Praktycznie zawsze jestem chora przez 2-3 dni po wylocie. Potem jest zachłyśnięcie się "światem zewnętrznym" - czystością, tym jak ludzie są mili, że można chodzić po ulicy, że nikt nie zaczepia. Zajmuje to jakiś czas, żeby opuścić gardę i przestać się kontrolować, czy aby się nie uśmiecham w miejscu publicznym. Potem zaczyna się czuć lepiej i lepiej, ale ciągle "niespokojnie", potem jest zjazd, a potem się wraca powoli to tego kim się jest w "normalnym świecie".
Niesamowite jest to ile się ma "w normalnym świecie" przestrzeni w umyśle na bycie kreatywnym i zorganizowanym. W Afganistanie tyle energii spala się na "przetrwanie", że bardzo ciężko jest osiągnąć poziom produktywności na poziomie nie wiem... 3/4 tego co po za Afganistanem.
O rany. Jak CUDOWNIE jest móc pracować w "normalnym świecie" - jest w HQ mojej organizacji. Można się śmiać na spotkaniach, pić kawę z maszyny i się nie marźnie :) I właśnie ktoś mnie zaprosił na wspólne jedzenie lunchu w kafeterii - tak po prostu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz