poniedziałek, 24 marca 2014

Jak wyjaśnić Afganistan

Wróciłam na kilka tygodni do Europy ze względu na wybory w Afganistanie. Wybory oznaczają problemy zwłaszcza, że Talibowie zapowiedzieli, że będą starać się przeszkodzić w procesie wybierania nowego prezydenta. Zapowiedzieli przemoc. I tak też się dzieje - w zeszłym tygodniu miał miejsce tragiczny atak na pięciogwiazdkowy hotel Serena a tego samego dnia wcześniej bardzo duży atak na posterunek policji. Podczas ataku na Serenę - którą dobrze znam, tak samo jak Tavernę - zginęli cudzoziemcy ale też Afgańczycy - dziennikarz AFP, jego żona i dwójka dzieci. Miałam moment, że myślałam, że jedną z ofiar - cudzoziemców - jest moja znajoma. Not fun. Nie kiedy czekasz na email od niej a ona nie odpisuje, bo nie miała internetu. I jak mówić o takich rzeczach? Jak opowiadać o Afganistanie w świecie w którym takie rzeczy się nie zdarzają i miejmy nadzieję nigdy nie zdarzą? Jak mówić o poczuciu, że pokój jest kruchym luksusem a codzienna spokojna rutyna absolutnym przywilejem? Nie wiem. 

Spotkałam się z jedną z moich znajomych, poznanych w Kabulu. Ona wyjechała 8-9 miesięcy temu i jej wspomnienia są zupełnie inne. Też mówi o tym, że będąc tam ciągle się bała, czy może raczej była zestresowana, ale ja mam wrażenie, że te ostatnie miesiące, zwłaszcza przemoc wobec cudzoziemców, celowana w cudzoziemców, bardzo jakoś kiepsko na mnie wpłynęły. Mam takie gorzkie poczucie, że nie bardzo widzę perspektywę na happy ending dla tego kraju. Staram się jednak widzieć happy ending dla siebie, choć tym razem perspektywa powrotu do Afganistanu jest hm.... nieciekawa. A z drugiej strony w mojej nowej - już nie tak nowej - pracy widzę tyle dobrego. Niesamowitych zmotywowanych, cudnych ludzi, którzy robią wszystko co mogą, żeby rozwijać edukację rolniczą w Afganistanie. Pasztuni, Hazarowie, Tadżycy - mężczyźni i kobiety - razem. Piękne, naprawdę piękne. Nie jest to oczywiście obrazek idealny, ale cała ta instytucja jest efektywna i naprawdę działa. Czyli się da. Pomoc zagraniczna może naprawdę działać - jeśli się to mądrze zaplanuje i rozegra. Nie projekt na dwa lata, a na siedem lat. Nie "masa cudzoziemców z wysokimi pensjami pomiatająca Afgańczykami" a max. 3 cudzoziemców w całej instytucji i Afgańczycy którzy są szkoleni, couchowani, mentorowani żeby przejąć kierownictwo i samodzielnie kierować projektem/instytucją. Tak. Właśnie tak. 

No, to to by było na tyle. Pozdrowienia z Europy :) 

4 komentarze:

  1. Czekam na pozdrowienia z Polski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w sensie tu Ci miałam odpowiedzieć, a odpowiedziało mi się niżej :)

      Usuń
  2. Z Polski to ja Cię pozdrowie osobiście :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Jak mówić o poczuciu, że pokój jest kruchym luksusem a codzienna spokojna rutyna absolutnym przywilejem?" Świetnie to ujęłaś. Też niekiedy o tym myślę.

    OdpowiedzUsuń