sobota, 10 marca 2012

2 weeks

Nie pisalam dwa tygodnie. W dodatku skonczylam na takiej dramatycznej notatce.
Nie, nic mi nie jest.
Co sie wydarzylo w ciagu ostatnich pietnastu dni? Bardzo, bardzo duzo.

Wpadka kulinarno-polityczna
Siedze z moim szefem, jego przyjacielem i ich znajoma, ktora w oczekiwaniu na wize do Dubaju, zamieszkala ze mna w moim mieszkaniu. Siedzimy sobie i pijemy Stolicznaja z przemytu. To znaczy oni pija. Ja dostalam moje piwo - prawdziwego zimnego Heinekena. Lekkie tematy do rozmowy, na stol wjezdzaja super-ostre skrzydelka z New York Fried Chicken i ku mojej radosci - salatka z kalafiorem. Kalafior na stole oznacz, ze moge pochwalic sie nowym slowem w dari, ktore poznalam tego samego dnia. Wiec mowie
- Ach! Jaki wspanialy GULBBUDIN!
Wybuch smiechu.

Teraz tlumacze. Powiedziec - Ach jaki wspanialy Gulbbudin - to tak jakby powiedziec - ten Hitler jest naprawde wyborny, albo - ten Stalin wspaniale smakuje.
Gulbeldin Hekmatiar byl jednym przywodcow mujahedinskich i zabil bardzo wielu ludzi. Kalafior w dari to - GULBI.

O tym jak Sulaiman wylecial na kopach
Czwartek wieczorem. Wychodze na impreze. Moj szef tez ma isc, wiec przychodza do niego znajomi. Przychodzi pierwszy i jest kompletnie pijany. Przypominam, ze jestesmy w kraju w ktorym panuje zakaz sprzedazy alkoholu. Soulaiman jest po prostu absolutnie narabany. Tak bardzo, ze nie jest w stanie mowic. Na szczescie nie musze z nim przebywac, bo na impreze ide ze swoimi znajomymi. Czekam az po mnie przyjada, bo dzwonili, ze beda za 10 minut. Ide na gore, do mieszkania - mojej malej ostoi prywatnosci - zeby zmienic buty na kozaki, bo sie zorientowalam ze pada. Zdejmuje cizemki, zakladam pierwszego kozaka i nagle slysze, ze ktos otwiera zewnetrzne drzwi do mojego przedpokoju. No tak - nie zamknelam ich, bo poszlam tylko zmienic buty. Mysle sobie - to pewnie Small Guy, jak nazywam naszego house keepera/sluzacego. Ale nie... Kroki, ktos idze w strone moich drzwi. Ktos znacznie ciezszy niz Small Guy. Wstaje. W jednym kozaku. Dzrzwi sie otwieraja i wtacza sie Souleiman.
- Co ty tu robisz?! To jest moja prywatna przestrzen! Nie zapraszalam cie tu.
On jest tak pijany, ze nie jest w stanie nic z siebie wydusic. Patrzy na mnie. Mija chwila. Ja patrze na niego i opanowujac sie zakladam drugiego kozaka. To co stalo sie potem omal nie doprowadzilo go do powaznego uszczerbku na zdrowiu, bo kiedy "subtelnie dalam mu do zrozumienia" ze nie zycze sobie pijanych Afganczykow w pokoju, o malo nie sturlal sie ze schodow. A potem rozpentalam taka burze, ze moj szef nie odbiera od niego telefonu od dwoch tygodni. I chyba trzy razy mnie przepraszal. Moj szef. Bo Soulaiman oczywiscie nie ma mojego numeru. Moj szef nie wybaczy mu tej zniewagi jeszcze dlugo. Moj szef jest Pasztunem i co by nie mowic o jego ego, na honor mu lepiej nie wchodzic. A Souleiman przekraczajac prog mojego pokoju wszedl na honor mojego szefa.
A ja? No coz. Poradzilam sobie sama z wywaleniem go z mojego pokoju. I jestem pewna, ze juz nic takiego nigdy wiecej sie nie powtorzy. Chocby dlatego, ze goscie przestali odwiedzac mojego szefa.

Settlers of Catan w Kabulu
Marysia jest tu od czterech lat, a jej narzeczony Tom tez dosc dlugo. Poznali sie tutaj. Fajna z nich para. Co piatek w ich domu gramy w Osadnikow. Towarzystwo jest naprawde wyjatkowe. To jest temat na osobna notatke, ale chcialabym tylko zaznaczyc, ze raz wygralam :)

Deal
Zrobilam wiekszy deal. Moje radio staje sie dzieki mnie rowniez firma eventowa. Organizujemy festiwal latwacowy w zwiazku z afganskim Nowym Rokiem, czyli Naw Roz, ktory wypada 20 Marca. Sponsorem jest duza firma telekomunikacyjna. Uwazam, ze to mega fajne. Naw Roz Kiting Festival. Cieszy mnie to, bo to bedzie prawdziwy fun. Tylko szkoda, ze nie bede tam na wzgorzu latawcowym. A nie bede.

Yoga
Trzy razy w tygodniu chodze na yoge. W poniedzialek wybieram sie na squosha. Nie... W Kabulu nie ma co robic ;) To miasto chowa przed oczami nowoprzybylych tajemnice roznych masci. Obowiazuje za to bardzo nie-sekretna zasada: - Masz kase, to wchodzisz. - No i jeszcze cos. Jezeli jestes Afganczykiem, to masz problem.

Dwa tygodnie to duzo czasu. Dwa tygodnie to duzo zmian. W tym swiecie czas plynie szybciej i nawet monitonia jest urozmaicona.

No i wiosna przyszla. Robi sie cieplo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz