niedziela, 13 maja 2012

Niesamowitosci

Duzo sie zmienilo od czasu mojego ostatniego wpisu. Wlasciwie moglabym powiedziec, ze prawie wszystko co dotyczy mojego zycia w Kabulu. Po piewsze moim glownym miejscem zatrudnienia przestalo byc juz radio. Ciagle mam tam swoj program = "give me 5" the best western music bla bla bla, ale nie pracuje juz w dziale rozwoju biznesu. Zaczelam pracowac jako "finance¶legal" w amerykansiej kancelarii prawnej. Mowiac krotko zmiana o 180 stopni. Moje jedyne doswiadczenie z finansami - jak dotychczas polegalo na oddaniu pitow mojej Mamie, ktora to oddawala je ksiegowej. A dzis zajmuje sie rozliczaniem podatkow w Afganistanie. I to nie jest nunde. To jest jakies drugie pytanie, ktore sie pojawia kiedy mowie, ze zmienilam prace z najbardziej niesamowitej jaka mozna sobie wyobrazic - Developement Manager w Afganskim radiu na Finance&Paralegal w amerykanskiej kancelarii w Kabulu. Nie - to nie jest nudne. Mowiac szczerze - niesamowicie mi sie podoba. Wszystko jest nowe - to raz, moje dzialania maja swoj gleboki uzyteczny sens, poznaje system ktory dziala wedlug regul, o ktorych nie mialam pojecia. Ucze sie jak funkcjonuje firma - nawet nie konkretnie ta, po prostu - jak robi sie ksiegowosc, jak rozlicza sie to i tamto - jak taki obiekt funkcjonuje w przestrzeni prawa Afganistanu. I to jest MEGA. Nie slizgam sie po powierzchni dzialan pozorowanych tylko jestem na drodze do rozumienia pelnego obrazu. Odkrylam dla siebie cos mega - prawo afganskie jest przetlumaczone na angielski, wydrukyje sobie i poczytam do poduszki. Apropos poduszki. Musze kupic poduszke, koldre, poszewke, przescieradlo i juz. Przeprowadzilam sie z radia. Moj nowy pokoj jest niesamowity. Czysty, piekny, jasny. Prawie nic w nim jeszcze nie ma - bo tymczasowo kasy brak na zmiany, ale powaznie jest mega. Ludzie w moim nowym domu sa naprawde fajni. Kazdy ma wady i zalety, ale ogolnie jest zdecydowanie bardziej na plus. Mieszkam z Restauratorem, Wioloczelistka, Francuzem i Dziennikarzem. Wczoraj mialam bardzo mila rozmowe z Francuzem. Odkrylam, ze ma... 23 lata i jest advisorem w ministerstwie. Witajcie w Afganistanie - kraju wielkich mozliwosci. :) Uroczy gosc, cieply, fajny z takim rodzaje wrodzonej ciekawosci wobec otaczajacego go swiata, ktora nadaje zyciu smak. Restaurator, natomiast, ma swoj wlasny lokal w Kabulu - imprezownie&restauracje. Ma tez zylke do interesow, leb na karku, reke do kwiatow i do drewna. Wioloczelistka jest Amerykanka z polskimi korzeniami i polskim nazwiskiem. Nosi duze okulary i blond wlosy upiete w kok, ktory moze wygladac tak naturalnie tylko na osobie, ktora przez lata koncertowala w szkole muzycznej. Restaurator i Wiolonczelistka sa para. Wydaje sie, ze bardzo dobrze dobrana i zbalansowana. Ze az dziw. No i dziennikarz - widzialam go raz. Wyjechal na dwa tygodnie do gdziestam. Jeszcze przyjdzie czas sie znim zapoznac. Tak wiec zmiany. Zmiany. Zmiany. I do Austrii lece. Na wesele mojego szefa i "mojej" Polki z Kabulu. Europo - juz nie dlugo :) Szkoda, ze nie dam rady przyleciec do Polski. Ale niestety - kasy nie starczy - taka prawda. Dlatego bede sie bardzo cieszyc tym tygodniem w Austrii. A potem we wrzesniu Polska. Po osmiu miesiacach nie bycia w domu.... I mowiac szczerze - pierwszy raz w zyciu, naprawde czuje cos jak tesnkote za domem. Nie cos takiego, ze "tu mi zle" i chce do domu. Nie. Tu mi dobrze. Ale po prostu ciezko tak na sercu kiedy mysle o rodzinie i chcialo by sie pogadac normalnie itd. Eh. Dosc tej nostalgii :)Jest cudna pogoda, duzo sie ucze, "rozwijam mozg". Otwieram oczy. Jest dobrze.

2 komentarze:

  1. Ufff..... całe szczęście, że wszystko ok!

    OdpowiedzUsuń
  2. :) no i mnie tez niezwykloe interesowala swego czasu ksiegowosc :)
    pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń