wtorek, 22 maja 2012

Dramaty mijajacego tygodnia i tecza w poincie

Dramaty mijajacego tygodnia to wpis o tym co wydarzylo sie od ubieglebo piatku do dzis. Zaczelo sie mocno. Zaczelo sie od trzesienia ziemi. Zupelnie powaznie, choc brzmi to absurdalnie dla osob z Polski, przezylam w Kabulu trzesienie zmiemi 4.8 w skali Richtera. 4.8 jest opisane jako "odczowalne przez wiekszosc osob, nieszkodliwe". Takie tez bylo - wiekszosc ze znajomych zdala sobie sprawe co sie dzieje, ale Domenic z ktorym dziele biuro nawet nie zauwazyl, ze cos sie stalo. Zadnych zniszczen. Ale wystarczylo, zebym poczula sie zagrozona i zadzwonila do mojego ziomka z Mexyku, on do mnie - Nie badz beksa, u nas w Mexyku ziewamy na wszystko ponizej 7. 7 w skali Richtera jest opisane jako "powazne zniszczenia". A potem zostalo mi wyjasnione, ze tu jest zbyt "skaliscie" zeby cos silniejszego sie wydarzylo. Tylko, ze nie poprzestalam na tym, wydrukowalam sobie 40 stron geologicznej analizy sejsmicznej Afganistanu i juz wiem, ze to nie prawda. Ale jest nadzieja, ze bedzie dobrze, bo Kabul nielezy bezposrenio na linnii wystepowania trzesien tylko tak powiedzialabym 50 km na Wschod. Wciaz jest wyzsze prawdopodobienstwo zatrucia pokarmowego niz trzesienia ziemi ;) Bezposrednio po trzesieniu okazalo sie, ze mimo, ze to moj jedyny wolny dzien, ale jest tyle do zrobienia, ze zdecydowalam sie go poswiecic na to co wazne i dokonczyc robote. Myslalam, ze skoncze o 22, 24, 3,... skonczylam o 15 nastepnego dnia co dalo mi 25 przepracowanych godzin i 2 godzinna przerwa na drzemke na biurowj kanapie. Skonczylam. Ale. Czego mozna sie spodziewac po osobie, ktora nie spala 30 godzin i zajmuje sie ksiegowoscia? Bledow. I to nie tych matematycznych ale... ortograficznych i niestety kilku rzeczowych. Przy ogolnym cisnieniu, zblizajacych sie deadlinach, wyjezdzie Szefa i generalnej presji (gigantycznej) odebralam notatke do mnie w jej istniejacym formacie (bardzo ostry jezyk wypowiedzi Kapitana Okretu) bardzo osobiscie. Kto zna mnie i moja obsesje perfekcji tego to pewnie nawet nie zdziwi, ale dopadly mnie emocje. Majac pelna swiadomosc, ze zadanie bylo niewykonalne, wykonalam je. Zagielam czasoprzestrzn, zaginajac siebie. Wlazylam bardzo wielw wysilku. Przepracowalam 25 godzin pod rzad. A potem sie rozchorowalam. A potem zobaczylam ile moja praca wzbudzial w Kapitanie Okretu agresji. Reakcja byla powolna, ale stanowcza. Mowiac krotko dostalam "bardzo dziwnego typu alergii, kiedy lzawia ci oczy, no wiesz i to z pewnoscia ma jakis zwiazek z tym afganskim kurzem". Na szczescie swiadek mojej "alergii" jest gosciem, ktory "cares about people" i nie tylko bardzo mnie zmotywowal, pokazal, nauczyl, zrozumial ale i serio, serio wsparl. Pokazal, ze tak naprawde nic sie nie stalo, a Kapitan Okretu po prostu byl najbardziej zestresowanym czlowiekiem w Wszechswiecie, kiedy to pisal. A potem mielismy rozmowe na tematy ogolne i uswiadomil jedna rzecz. Ja naprawde mam dopiero 24 lata. I w tym swiecie to jest dopiero. Zaczelam pracowac jak mialam osiemascie lat. Byl czas, ze ciagnelam dwa kierunki i pol etatu pracy. Przez pol roku. I myslalam, ze jestm twarda. Myslalam, ze jestem twarda po tym jak przetrwalam zime w afganskim radiu, a jedyna szkoda sa odmrozone dlonie. Ale jeszcze twarda nnie jestem, nie jestem pewna, czy kiedykolwiek sie stane. Dostalam cholernej "alergii" w najbardziej przyjaznym mi miescu w ktorym dotychczas pracowalam. Mieszanka ambicji, presji, nerwow, tego, ze jestem nowa i nigdy wczesniej nie zajmowalam sie finansami, ksiegowoscia + to, ze za murami mojego bezpiecznego biura jest Afganistan. Przed wczoraj w nocy sie rozchorowalam. Wszechstronne problemy zoladkowe. Bywa. Chcialam tu tylko powiedziec, ze zycie jest pelne wyzwan, a ja po moich lzach czuje sie jakby wstal nowy dzien po deszczu. Czuje sie, ze zrzucilam ciezar z ramion i jestem wdzieczna i szczesliwa, ze uslyszalam tyle dobrych slow od osoby ktorj slowa maja tu znaczenie. To wspaniale uczucie, ze ktos z kim pracujesz widzi w tobie czlowieka, a nie tylko maszynke do wykonywania zadan. To niesamowite, ze kogos obchodzi czy dobrze jesz. To niesamowite, ze ktos rozumie, ze nieszczesliwy czlowiek nie bedzie w pelni efektywnie pracowal. To fantastyczne. A Kapitan Okretu nie jest zlym gosciem. Po prostu wszyscy bywamy czasem pod presja. A ponad to co wazne - po deszczu mamy tecze. Szeroko i szczerze sie do Was usimiecham.

1 komentarz:

  1. Jak to się mówi na Śląsku: ni ma lekko :) 3maj się mocno i nie poddawaj!

    OdpowiedzUsuń