Wszyscy ktorzy czytaja tego bloga przez jakis juz czas nie beda zaskoczeni tym co napisalam na http://www.monoloco.pl/podroze/ekspacki-kabul-afganistan - jest o pierwszej ciezkiej zimie i o wszystkich cudnych rzeczach, ktore mialam szanse tu robic. Zapraszam do rzucenia okiem :)
środa, 27 listopada 2013
wtorek, 19 listopada 2013
Utknełam więc piszę
Eh. Co za tydzień. Jestem na "lock downie" czyli nie moge wyjść z domu. Dlaczego? Sprawa jest związana z polityką i bezpieczeństwem - generalnie, spory kaliber. Machnęłam o tym na natemat więc nie mogę się powtarzać, proszę kliknąć tu: http://aleksandrapawlik.natemat.pl/82515,przyszlosc-afganistanu-rozstrzygnie-sie-w-czwartek i się wysztkiego dowiedzieć.
środa, 13 listopada 2013
środa, 6 listopada 2013
Slodka rutyna
Znouw zaczal wiac "wiatr zmian". Na razie nie wieje z pelna moca, ale juz czuje przez skore, ze niedlugo porwie mnie z moca huraganu i wypluje gdzies po drugiej stronie. Miejmy nadzieje, ze nie po drugiej stronie linii zycia, a po prostu po drugiej stronie zmiany. To jeden z tych nie wielu momentow, kiedy lapie sie na mysli jak bardzo doceniam kabulska rutyne w ostatnich dniach. Ma to zapewne wiele zwiazku z tym, ze mimo ze zdazaja sie stresowe sytuacje, to nie maja one mocy chwiania fundamentami mojego zaczepienia w rzeczwistosci.
Doceniam to jak bardzo ostatnio nudze sie w pracy. To bardzo ciekawe, ze tak sie dzieje, ale ostatnia zmiana tempa jest tak niesamowita, ze az brak mi slow. Wczoraj bylam nawet w stanie wyjsc z pracy po 8 godzinach!! Wczesniej pracujac w poprzek 2 projektow, teraz jestem na jednym i zdazaja mi sie momenty w pracy, zeby nie pracowac podczas przerwy na lunch. Cos niesamowitego. Ciekawe, czy tak wlasnie pracuja normalni ludzie.
Zabawne jest to, ze moja pierwsza nie-studencka (pelny wymiar godzin) robote dostalam w Afganistanie, wiec nawet nie wiem czy to specyfika tego kraju ze tak dlugo zdarza mi sie pracowac, czy po prostu "tak jest", a moze po prostu "ja tak mam". Wiem, ze na poczatku to byla kwestia pracy po angielsku. Zupelnie czym innym jest studiowac po angielsku, a zupelnie czym innym pracowac w drugim jezyku. Nadal nie mam tempa pisania nativow, ale jest juz duzo duzo lepiej. Jestem w stanie napisac raport na piec stron w ciagu 3 godzin zbierajac materialy z 5 zrodel. Tak czy siak, wiem ze ta sytuacja sprzed 3 miesiecy, kiedy pracowalam non-stop (2 godziny na sen i do pracy) dala mi szanse duzo sie nauczyc, ale mam szczera nadzieje, ze nie bede musiala juz tego powtarzac. A gdybym musiala, to na zapas doceniam to, ze moge ponudzic sie w pracy robiac workplan i nie majac zadnych dodatkowych obowiazkow "na wczoraj".
W dodatku przyszla jesien. Kabul jest szary, zablocony i mokry. Przypomina Polske kolorem nieba w listopadzie. I to przeciez nie jest nostalgia, bo gdzie to tesknic za listopadem w Warszawie (?!) ale powietrze pachnie jak jesien/zima w gorach - co jest mile. Zaczelam nosic swetry i sztyblety, pic energetyki i cwiczyc joge - jesien, jesien. Jest super kiedy nic sie nie dzieje. Tylko ten wiatr. Wiatr przynoszacy zmiany. Zaczyna poruszac papierami na moim biurku.
Doceniam to jak bardzo ostatnio nudze sie w pracy. To bardzo ciekawe, ze tak sie dzieje, ale ostatnia zmiana tempa jest tak niesamowita, ze az brak mi slow. Wczoraj bylam nawet w stanie wyjsc z pracy po 8 godzinach!! Wczesniej pracujac w poprzek 2 projektow, teraz jestem na jednym i zdazaja mi sie momenty w pracy, zeby nie pracowac podczas przerwy na lunch. Cos niesamowitego. Ciekawe, czy tak wlasnie pracuja normalni ludzie.
Zabawne jest to, ze moja pierwsza nie-studencka (pelny wymiar godzin) robote dostalam w Afganistanie, wiec nawet nie wiem czy to specyfika tego kraju ze tak dlugo zdarza mi sie pracowac, czy po prostu "tak jest", a moze po prostu "ja tak mam". Wiem, ze na poczatku to byla kwestia pracy po angielsku. Zupelnie czym innym jest studiowac po angielsku, a zupelnie czym innym pracowac w drugim jezyku. Nadal nie mam tempa pisania nativow, ale jest juz duzo duzo lepiej. Jestem w stanie napisac raport na piec stron w ciagu 3 godzin zbierajac materialy z 5 zrodel. Tak czy siak, wiem ze ta sytuacja sprzed 3 miesiecy, kiedy pracowalam non-stop (2 godziny na sen i do pracy) dala mi szanse duzo sie nauczyc, ale mam szczera nadzieje, ze nie bede musiala juz tego powtarzac. A gdybym musiala, to na zapas doceniam to, ze moge ponudzic sie w pracy robiac workplan i nie majac zadnych dodatkowych obowiazkow "na wczoraj".
W dodatku przyszla jesien. Kabul jest szary, zablocony i mokry. Przypomina Polske kolorem nieba w listopadzie. I to przeciez nie jest nostalgia, bo gdzie to tesknic za listopadem w Warszawie (?!) ale powietrze pachnie jak jesien/zima w gorach - co jest mile. Zaczelam nosic swetry i sztyblety, pic energetyki i cwiczyc joge - jesien, jesien. Jest super kiedy nic sie nie dzieje. Tylko ten wiatr. Wiatr przynoszacy zmiany. Zaczyna poruszac papierami na moim biurku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)