Możecie mi wierzyć. Powrót do Afganistanu nie był łatwy. I nie dlatego, że pobyt w Indiach, Polsce i Holandii przez w sumie miesiąc podniosły mi standardy. Nie. Ale dlatego, że w moją ostatnią noc w Holandii wydarzył się tragiczny zamach na restaurację La Taverna du Liban. Zamach na Tawernę. 21 osób. Głównie expaci. Każdy mógł tam być. I to właśnie była ta czerwona linia, która została przekroczona.
Noc poźniej siedziałam na lotnisku w Dubaju - w mojej ulubionej restauracji HUB na samym końcu Terminalu 3, gdzie zawsze się bookuję na kilka godzin jak tylko tam jestem. Siedziałam, jadłam coś dobrego, piłam białe wino. I myślałam żeby nie wracać. Ale oczywiście, że wróciłam. I chyba nie z poczucia obowiązku tylko z prawdziwej ciekawości, żeby spróbować mojej nowej pracy. No więc jestem. W nowej odsłonie jako pani od Monitoringu i Ewaluacji. W sumie zajmowałam się tym również przez ostatni rok, ale moja pozycja nazywała sie inaczej. W Holandii rozpoczęłam planowanie badania na skalę całego Afganistanu. Teraz kończę. Przygotowałam wskaźniki, mam budżet, teraz przygotowuję workplan. Nie ma nic bardziej relaksującego niż siedzenie nad excelem i wypełnianie komórek kolorkami. Potem te komórki zamienią się w tygodnie mojej pracy. Albo i nie. Kto wie czy nie będę musiała się wyewakuować. Zbliżają się wybory. Jest. Hm. "Jest" więc jeszcze nie jest tak źle.
W Holandii było super. Zobaczyłam jak mogą pracować ludzie w dobrych warunkach. Np. w biurze jest ciepło (centralne ogrzewania), wszystko działa, wszystko jest ładne. Minus? To był open space. Plus? Miałam dla siebie zarezwewowany cały meeting room na cały mój pobyt, który drugiego dnia został nazwany "Aleks's office" :) może dlatego, że obkleiłam ściany moimi teoriami zmiany i wyliczeniami próby badawczej. Hehe.
I co tam jeszcze?
Zawsze zadziwia mnie jak dziwnie płynie czas w Afganistanie. Jest 2.01. Ja wróciłam 20.01. A czuję się jakby to było cały miesiąc temu. Albo raczej dwa dni temu.
No. To pozdrawiam z uśmiechem. hey, hey :)