Dwa tygodnie temu zrobiłam coś "szalonego" - przeszłam sama jakieś 200 metrów po Kabulu. Wyszłam ze spotkania w jednej z agend ONZ i kiedy okazało się, że moja taksówka na mnie nie czeka ruszyłam na piechotę. Chciałam pójść prosto do domu który jest położony mniej niż kilometr od bramy z której wyszłam. Na odcinku 200 metrów pięć samochodów z samotnymi mężczyznami zatrzymało się lub zwolniło żeby na mnie popatrzeć. Ich wyrazy twarzy były obrzydliwe. Już zapomniałam jak to było na początku mojego pobytu w Kabulu kiedy to nie zawsze było mnie stać na transport. Już zapomniałam jakie to okropne, obrzydliwe uczucie kiedy najchętniej byś zniknęła. Znikające kobiety. Zapadające się dusze. Jaka jest szansa by korzystać z pełni człowieczeństwa? Żadna. A Afganki mają to na codzień. Jak dokładnie to wygląda? Obejrzyj tutaj: Street Wolfs