niedziela, 30 sierpnia 2015

A kiedy to ja zadam to pytanie

Kiedy zaczynałam moją obecną pracę miałam 26 lat. Wiek wciąż był "problemem" bo jako młoda kobieta musiałam sobie zapracować na szacunek. Gdybym była mężczyzną z siwymi włosami i brodą  szacunek byłby w pakiecie. No cóż. Ja wtedy wyglądałam jak zaprzeczenie kogoś takiego. Szacunek nie przyszedł więc sam. Zaczęło się od pytań starszych i bardziej konserwatywnych wykładowców mojej uczelni, moich kolegów z pracy, o to czy mam dzieci. Dzieci nie mam, a Pan? A Ty? Szok. Nie zapomnę jak wykładowca nauk o zwierzętach prawie krzyknął - no jasne że mam. Prawie jakbym podważała jego męskość. A z drugiej strony mi się wydaje, że to jest po prostu pytanie tak bardzo skierowane do kobiety, że on nie był przygotowany, żeby na nie - wszak dość intymne, rodzinne itd. - odpowiadać. W kraju gdzie obsesja posiadania syna jest kosmiczna, a wartość kobiety mierzy się w dzieciach, to odbicie pytania było co najmniej kulturowym faux pas. Z tym, że dokładnie taki był zamiar, bo gdybym miała grać według ich reguł gry to w mojej pracy nie było by na mnie miejsca. Jak i na żadną inną z moich koleżanek.  

sobota, 15 sierpnia 2015

Afganistan zmienia

Moja reakcja na to, że w mieszkaniu w którym pomieszkuje kiedy jestem chwilowo w Polsce, są karaluchy?

TAKIE MAŁE? A, SPOKO.

Serio?

Serio????

Serio???!!!!

wtorek, 11 sierpnia 2015

Brama i tajemnica

Pewnego razu, kiedy wracałam z pracy był taki korek, że poprosiłam mojego kierowcę, żeby pojechał zboczem Góry Telewizyjnej, przez coś co można nazwać slumsem, żeby nie utknąć. Utknęliśmy i tak.

W każdym razie wtedy zrobiłam to zdjęcie. Potrzebuję Afgańczyka, żeby mi rozszyfrował tą kaligrafię nad nadprożem. A teraz to wciąż tajemnica.




niedziela, 9 sierpnia 2015

O poszanowaniu życia w Afganistanie

Gul Jan nosi burkę kiedy idzie do pracy. Otwieram jej bramę naszego domu i wpada swoim enegricznym krokiem. Wiem, że to ona mimo, że przecież kiedy patrzę przez lustro, które mówi nam kto przychodzi, to widzę niebieską burkę i nic więcej - trochę się nauczyłam rozpoznawiać "moją" Gul Jan. Gul Jan u nas sprząta. To znaczy: sprząta, prasuje i pierze, oraz wcina czekoladki i przesypia całe dnie w łóżkach domowników. Gul Jan jest instytucją - nikt nigdy jej nie zwolni za spanie czy podjadanie, nikt jej nawet nic nie powie. Bo po co? Jest ok tak jak jest. A z resztą - po co ją stresować? Jest jednyną osobą w rodznie która pracuje: utrzymuje brata, domu, jego dzieci. Sama - co niezwykłe w Kabulu - nie wyszła nigdy za mąż. Gul Jan jest inna, jest i już. 
Gul Jan używa mojego kremu nawilżającego. Najpierw się wkurzałam, a potem kupiłam sobie drugi słoiczek - i tak stoją dwa: ona ma swój, ja swój. I co? No, ok nie sobie położy go na twarz, poczuje się fajnie ze sobą. 
Raz wpadła do mojego pokoju z wyrazem absolutnego przerażenia na twarzy i papierkiem po czekoladce w ręku. - Aleksandra, czy to jest haram? Czy to ma alkohol? - przerazona krzyczy, bo jako dobra muzułmanka nie może mieć kontaktu z alkoholem. No tak - to były przywiezione z poza Afganistanu czekoladki, które zostały w salonie. Czytam skład. Niech ten grzech będzie na mnie - Nie, Gul Jan nie ma. - Chyba mi nie uwierzyła. 
Ona uwielbia zwierzęta. Kiedy mieliśmy naszego pierwszego psa - Porkchop, Gul Jan prasowała na podłodze z Porchop przyklejoną do niej. Karmiła kotke która była w ciąży. Ucieszyla się z drugiego psa. A kiedy tamte wszystkie zwierzaki wyjechały do Europy ucieszyła się najpierw z kurczaków, a potem dwóch kolejnych psów. Gul Jan jest zaprzeczeniem stereotypowego Afgańczyka, który rzuca w psa kamieniem. Ma 6 kotów w domu. 
Kiedyś chciałam zabić oso-szerszenia który wpadł do nas do domu. Gul Jan skarciła mnie, mówiąc w Dari o szacunku do życia, o tym, że to żyjące stworzenie, a potem złapała go pod szklankę na papier i wyniosła. Uśmiechnęła się patrząc jak odlatuje. Uśmiechnęła się widząc jedno uratowane życie, które w tym mieście nie zostało starte w proch. Jak to dobrze.

sobota, 8 sierpnia 2015

Czarny piątek.

Napisałam tą notatkę - dlaczgo Afganistan. I teraz tak myślę - jakie to głupie. Znajoma napisała na facebooku - nie jesteś odważny, bo udało ci się przetrwać, jesteś odważny jeśli wiesz, że to mogłeś być ty.
Ja nie wiem czy jest w tym jakaś odwaga. Zawsze wszyscy myślą, że to nie będą oni. Nie dzisiaj. Nie oni. Nie ja. Tylko tak da się żyć.
Pamiętam, bo bałam się, że to będę ja. Tak żyć się nie da.
Dzisiaj - ponad 40 ofiar śmiertelnych, setki rannych. Jeśli dobrze czytam newsy to wciąż trwa samobóczy atak. Dziś - wybuchy. Nie widziałam takiego krateru po bombie w innym kontekście niż bomardowania z WWII.
Takiego piątku Afganistan nie miał od kiedy tam mieszkam. Dziś mam szczęście. Dziś nie jestem w Kabulu.


czwartek, 6 sierpnia 2015

Dlaczego Afganistan?

Jeździłam konno ze Strażakiem. Dopiero co się poznaliśmy. Zapytał mnie o to dlaczego Afganistan. Polubiłam go i chciałam dać prawdziwą odpowiedź. Tylko, że odpowiedź sprzed czterech lat nie jest już aktualna. To, że chciałam coś przeżyć, chciałam się sprawdzić, chciałam się czego nauczyć, a przede wszystkim chciałam czegoś "innego", bo "normalne życie" było dla mnie czymś nie do pociągnięcia. Zwłaszcza, że wyobrażenie tego normalnego życia nie było dla mnie wtedy różowe. Wydawało mi się, że będę musiała harować na stażu za pół darmo i liczyć swoją wartość wedle tego co konsumpcyjne społeczeństwo uznaje za wartościowe. Nie. Pomyślałam, że to obejdę. No i obeszłam. Harowałam na praktyce nie tylko za pół darmo, ale i bez ogrzewania przy - 20. Musiałam zmierzyć się z niedoskonałościami mojego angielskiego i nieśmiałością. Byciem napastowaną. Byciem w kulturze w której bycie kobietą jest ciężkie. Bardzo dużo się nauczyłam. Brałam każdą szansę w której mogłam rozwinąć się zawodowo. Bardzo dużo pracowałam. Dużo podróżowałam. Dzięki pracy w Afganistanie mam ulubioną restaurację na dachach Stambułu, preferowany co-working space w Dubaju, sushi w małym holenderskim mieście. Przyjaciół i znajomych, o których wielkich sercach i życiorysach można by książki pisać - z którymi po prostu fajnie pogadać wieczorem. Team - moich chłopaków z pracy, którzy w ramach szacunku mówią do mnie Miss Aleks, albo Dear Aleks. Więc czemu Afganistan dzisiaj? Bo to życie oferuje tyle ciekawych doświadczeń. Tyle niesamowitych możliwości. Również możliwości zrobienia czegoś naprawdę użytecznego. Bo ja naprawdę wierzę w moją pracę. I bywa bardzo ciężko, ale przynajmniej wiem, że mogę powiedzieć, że bywało naprawdę ok.