sobota, 13 czerwca 2015

Najlepszy dzień w Afganistanie

Aż ciężko w to uwieżyć, ale przeżyłam idealny dzień w Kabulu. Zapamiętam go wyraźnie. Ciepłe światło, kurz. Ha. Moja pierwsza dłuższa wycieczka motocyklowa. Zapach spalin. Szalik na twarzy, żeby jechać jako "Afganka" trzymając się mojego znajomego, na jego motocyklu. Prędkość na Darulaman Road. Jechaliśmy całą grupą, inny znajomy złapał gumę. Zatrzymaliśmy się u ulicznego mechanika, który z prędkością światła zmienił mu dentkę. Pojechaliśmy do tego NGOsa, który organizuje piątkowe lunche w ogrodzie. Jeździłam konno. A potem pojechaliśmy na motocyklach w góry. Grupa się rozdziliła i nie było zasięgu więc wylądowaliśliśmy na końcu drogi, nad rwącym strumieniem. Grupy młodych Afgańczyków na dywanach cieszyły się piknikami. Potem ktoś zaczął strzelać. Oczywiście się wystraszyłam. A potem ktoś zaczął strzelać dosłownie 20 metrów od nas. Dla zabawy. Celowali w górską grań. Wracaliśmy cali szczęśliwi. Rozchlapywaliśmy kołami górskie strumienie. Mieliśmy nawet wypadek i oboje wylądowaliśmy w wodzie. Na szczęście nic się nam nie stało. Było pięknie. Górskie powietrze. Godzina dogi od Kabulu, a znaleźliśmy się w miejscu z krystalicznie czystą wodą i powietrzem słodkim do oddychania.

Ah.